Od dekad naukę żeglarstwa sportowego w Polsce zaczyna się od klasy Optimist. Ma ona wiele plusów, ale są też inne możliwości. Rozpoczęcie przygody ze sportem żeglarskim od jachtu wieloosobowego jest jedną z nich.
Monotypowy, prosty i stosunkowo tani Optimist to dla wielu rodziców i trenerów naturalny sposób na pokazanie dziecku piękna żeglarstwa, nauczenie podstawowych umiejętności zachowania na wodzie i zaszczepienie regatowego bakcyla. Nie jest to jednak jedyna droga do tego celu.
Szkolenie absolutnie nie musi rozpoczynać się od Optimista - mówi Sebastian Zarzeczański-Różański, trener w KS Spójnia Warszawa i Sail&Ski Klub Warszawa. - Nie wszyscy pamiętają czasy, kiedy szerzej stosowana była Omega w początkowym pływaniu - sam jestem tego przykładem. Dlatego uważam, że jachty wieloosobowe są zbyt mało wykorzystywane. A szkoda, bo pozytywów jest kilka. Po pierwsze dziecko jest na jednej łódce z trenerem lub instruktorem, co daje mu poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza na początku przygody z żeglarstwem. Po drugie instruktor jest w stanie przekazać inne elementy niż w klasycznym treningu na Optimiście, bo dziecko może obserwować zachowanie doświadczonego żeglarza. Po trzecie obecność dorosłego pozwala na prowadzenie zajęć w silniejszym wietrze lub przy większym zafalowaniu.
Przy szkoleniu początkowym często zapomina się, jak duże emocje się z tym wiążą. Sześcio- czy siedmiolatek pływając na Optimiście nie tylko pozbawiony jest bezpośredniej opieki i towarzystwa, ale znajduje się w nowym, nieprzewidywalnym i - w jego odczuciu - groźnym otoczeniu. Nawet jeżeli woda jest spokojna, wiatru prawie nie ma, a trener na motorówce czuwa nad bezpieczeństwem. Uderzenie bomem czy wywrotka, o którą w końcu nietrudno, może zrazić młodego adepta żeglarstwa.
Kiedy dziecko jest nieopływane i wsiada na Optimista, to przy niekontrolowanej rufie, lekkim przechyle czy wywrotce, jest szansa, że z powodu traumy zrezygnuje, mimo potencjału, który może mieć - tłumaczy Adam Liszkiewicz, trener Olsztyńskiego Klubu Żeglarskiego. - Z tego powodu Hiszpanie już dawno temu wymyślili czteroosobową łódkę Raquero. Dzięki niej dzieci mogły w bezpieczny sposób postawić pierwsze kroki w żeglarstwie pod okiem instruktora. A jak opanowały podstawowe umiejętności żeglarskie, przesiadały się na Optimista bądź inne łódki. Także w systemie angielskim czy nowozelandzkim w pierwszym okresie celem jest oswojenie dziecka z wodą. Trenerzy i instruktorzy korzystają z takich środków nauczania jak slupy i kajaki wieloosobowe. Później, jeżeli dziecko chce pływać regatowo, to wsiada na Optimista. Jeżeli nie, to uczestniczy w szkoleniu żeglarskim.
Oprócz Olsztyńskiego Klubu Żeglarskiego są w Polsce też inne kluby, które dzieci zainteresowanie żeglowaniem oswajają z wodą na większych łódkach.
Podczas akcji Matematyka pod żaglami, skierowanej do dzieci i młodzieży, pływaliśmy na Omedze - opowiada Hanna Kajeta, komandor UKŻ Lamelka Kartuzy. - Pokazaliśmy w ten sposób, na czym polega żeglarstwo, a niedoświadczonej załodze powierzaliśmy proste zadania, na przykład podawanie lin. Oczywiście dużo zależy od dzieci. Te, które mają dryg do sportu, szybciej się odnajdują i są bardziej chętne do przechodzenia na łódki jednoosobowe. Ale te mniej odważne zawsze będą się lepiej czuły z kimś odpowiedzialnym za jacht.
I właśnie o tych chętnych, zdolnych, ale mniej śmiałych dzieci należy szczególnie myśleć na początku szkolenia. Zwłaszcza, że skok na głęboką wodę, jakim często jest wsadzenie niedoświadczonego zawodnika na Optimista, nie jest jedynym uznanym sposobem szkolenia.
Metoda małych kroków jest często dobra i skuteczna, a psychologia sportu daje nam na to dużo dowodów - przyznaje psycholog sportowy Daniel Krokosz. - Jedyne co z psychologii rozwojowej możemy zauważyć jako trudność, to że dzieci w wieku 5-7 lat jeszcze bardzo słabo sobie radzą w sytuacjach zespołowych i są mocno indywidualni. Jeżeli więc chcemy na łódce wieloosobowej oswoić dziecko z wodą i pływaniem na jachtach, to super, ale zespołowe działanie będzie bardzo wymagające dla dzieci.
Informacja prasowa