Historia

Król Hiszpanii Filip II Habsburg był najpotężniejszym władcą swoich czasów. Zbudował potęgę morską, której użył do krzewienia katolicyzmu na całym świecie.

Trzeba na wstępie powiedzieć, że Filip II Habsburg (1527-1598) nie miał nigdy dobrego piaru. Był uważany za agresora, apodyktycznego i sklerociałego dewotę, oschłego biurokratę, rządzącego swoim państwem zza biurka i nierozumiejącego potrzeb zwykłych obywateli własnego państwa.

Turcy nienawidzili go za przegraną pod Lepanto, Brytyjczycy za próbę inwazji na ich kraj, Niderlandczycy za okrutną okupację. Nawet w Polsce oskarżany jest o zlecenie otrucia królowej Bony. Oczywiście w tym wszystkim, co o nim opowiadano było ziarnko prawdy, ale znacznie mniejsze niż się powszechnie wydaje.

Filip II, bazując na dokonaniach swojego ojca Karola V, uczynił z Hiszpanii światowe supermocarstwo i to zapewne było główną przyczyną jego niepopularności wśród wrogów, zwłaszcza anglosaskich. Protestantów od zawsze kłuł także w oczy katolicyzm Filipa II. Jego panowanie przypadło na czasy Reformacji, a on osobiście uważał się za narzędzie Boga, który używał go do obrony i krzewienia katolicyzmu na całym świecie. Na dodatek przy pomocy floty.

Z Matką Boską w komitywie

Imperium Osmańskie rozwinęło się drogą podbojów, z niewielkiego tureckiego państewka zajmując systematycznie południowo-wschodnią część Morza Śródziemnego. Zagrożenie z jego strony było stałym elementem polityki europejskiej właściwie aż do bitwy pod Wiedniem w 1683 r., która definitywnie zakończyła ekspansję Turków na Starym Kontynencie.

W 1570 r. Turcja zażądała Cypru od Wenecji. Kiedy ta odrzuciła dyktat, wojska osmańskie zajęły wyspę. Doszło do brutalnej rzezi jej mieszkańców, po czym Filip II przy wsparciu papieża Piusa V, zorganizował doraźną koalicję, tzw. Świętą Ligę państw chrześcijańskich. Jej celem było wzięcie odwetu na Turkach.

Wyprawa miała charakter krucjaty. Jej uczestnicy - nie bez podstaw - przekonani byli, że wyruszają do walki z bezbożnikami, którzy chcą narzucić Europie islam. Do decydującego starcia floty chrześcijańskiej i muzułmańskiej doszło 7 października 1571 r. pod Lepanto, u zachodnich wybrzeży Grecji, w Zatoce Patraskiej na Morzu Jońskim.

Trudno dzisiaj dokładnie dociec, ile dokładnie okrętów wzięło udział w bitwie. Po chrześcijańskiej stronie, dowodzonej przez Juana de Austrię (nieślubnego syna ojca Filipa II), było ich nieco mniej niż po tureckiej pod wodzą Alego Monizindade. Jakkolwiek by nie było obie wystawiły po ponad dwieście okrętów. Oznacza to, że bitwę tę zaliczyć można śmiało do jednej z największych w historii wojen morskich. Tym bardziej, że na pokładach okrętów znajdowało się po obu stronach w sumie ponad sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi!

Papierowe zwycięstwo?

Bitwa rozpoczęła się rano. Do bezpośredniego zwarcia okrętów w abordażu doszło w południe. Zacięta walka trwała około czterech godzin. Wczesnym popołudniem wiadomo już było kto jest w niej zwycięzcą. Turcy zostali całkowicie rozgromieni. Przełomowym momentem batalii okazała się śmierć jej głównodowodzącego i ucieczka z pola bitwy części osmańskiej floty. Po tych wydarzeniach Turcy stracili ochotę do dalszej walki.

Chrześcijańska flota zatopiła co najmniej pięćdziesiąt tureckich galer, sama tracąc zaledwie kilkanaście. Ponad sto tureckich jednostek zostało zdobytych, zaledwie czterdziestu siedmiu udało się zbiec przed pogromem. O zaciętości walki niech świadczą straty poniesione przez obie strony. W bitwie zginęło 30 tysięcy Turków i ponad 7 tysięcy chrześcijan. Stawia to Lepanto w rzędzie nie tylko największych, ale i najkrwawszych zarazem bitew morskich w dziejach ludzkości.

Na wieść o zwycięstwie, w całym katolickim świecie zapanowała nie tylko radość, ale także przekonanie, że sukces możliwy był tylko dzięki wstawiennictwu Matki Boskiej Różańcowej. Do dzisiaj na pamiątkę tej wiktorii odmawia się w październiku różaniec.

Gwoli prawdy przyznać jednak należy, że sukces pod Lepanto nie został w pełni wykorzystany. Flota turecka została szybko odbudowana, Cypr pozostał w rękach osmańskich, Święta Liga się rozpadła, a Wenecja została zmuszona do podpisania upokarzającego traktatu pokojowego. „Pod Lepanto chrześcijanie mnie ogolili. Na Cyprze ja odciąłem im ramię. Moja broda odrośnie” - miał podobno powiedzieć po bitwie sułtan Selim II.

Król kontra królowa

Do konfliktu Filipa II z królową Anglii Elżbietą I doprowadził splot bardzo wielu czynników. A zaczęło się od tych natury ekonomicznej. Pamiętajmy, że w wieku XVI potęga Hiszpanii opierała się na bajecznych bogactwach Azteków i Inków, przywożonych przez konkwistadorów z Nowego Świata.

Anglikom to się bardzo nie podobało. Nie dlatego, żeby byli bardziej szlachetni od Hiszpanów. Po prostu uważali, że tak samo jak oni, mają prawo bogacić się za morzami. A skoro nie mogą, ze względu na hiszpańską dominację, pozostało im tylko napadać na hiszpańskie statki wracające z Nowego Świata, po brzegi wypełnione złotem i srebrem. Jednym z tych, którzy najbardziej dali się we znaki Hiszpanom, był syn biednego angielskiego pastora - Francis Drake (znany też z tego, że jako pierwszy Anglik opłynął świat).

Królowa Elżbieta oficjalnie odcinała się od tych działań, po cichu jednak popierała je i, na równi ze swoimi korsarzami, czerpała z tego procederu zyski. Po kilku latach takiej zabawy w „kotka i myszkę”, Hiszpanie stracili w końcu cierpliwość.

Bezpośrednim pretekstem do wojny było jednak ścięcie katolickiej królowej Szkocji, pretendentki do angielskiego tronu, Marii Stuart. Po tym wydarzeniu Elżbieta I, protestantka przecież, stała się osobistym wrogiem Filipa II.

Po egzekucji Marii Stuart, Filip postanowił ruszyć na Anglię. Teraz była to już jednak nie tylko wyprawa po łupy i obrona mocarstwowości Hiszpanii, ale także prawdziwa krucjata przeciw wyspiarskim heretykom.

Niezwyciężona Armada

Zagrożenie dla Wielkiej Brytanii było realne. Wbrew potocznej wiedzy, Hiszpanie umieli żeglować, nieraz lepiej od Anglików. I najśmielsze nawet wyczyny Drake'a nie powinny zamącić nam tego obrazu. Przypomnijmy, że to Hiszpanie byli pierwszymi, którzy opłynęli świat.

Trzeba też przyznać, że największą rolę w pokonaniu Wielkiej Armady miały nie angielskie umiejętności, ale warunki pogodowe panujące owego 1588 roku na Kanale La Manche, Morzu Północnym i Atlantyku.

Plan Filipa był prosty. Jego flota (zwana Wielką albo Niezwyciężoną Armadą) miała popłynąć wzdłuż brytyjskich wybrzeży w kierunku Niderlandów, gdzie zabrać miała czekających tam żołnierzy armii lądowej. Potem razem dokonać mieli inwazji na Wyspę. Reszta wydawała się oczywista.

Upór z jakim Filip budował swoją flotę był zdumiewający. Nie zmącił go nawet wypad eskadry Drake'a (złożonej z 23 jednostek) na Kadyks w kwietniu 1587 roku, który kosztował Hiszpanów utratę 33 okrętów. Co prawda akcja Wielkiej Armady została przez to opóźniona o cały rok, ale nie odwołana.

A była to naprawdę ogromna flota. Nikt do tej pory takiej nie wystawił. Według niektórych szacunków liczyła około 130 okrętów i statków. Na ich pokładach zgromadzono około 19 tysięcy żołnierzy, dalszych 30 tysięcy dosiąść się miało w Niderlandach. Armada uformowała szyk półksiężyca i powoli ruszyła w głąb Kanału La Manche.

Pokonani przez pogodę

Słabością hiszpańskiej floty były jej okręty, mniej zwrotne od angielskich, i działa o mniejszym donosie od ich przeciwników. Niwelowało to różnice w ilości jednostek pomiędzy nimi (angielskich okrętów było nieco mniej i były rozrzucone wzdłuż całego brytyjskiego wybrzeża).

Odważne “podszczypywanie” Hiszpanów przez pojedyncze wypady angielskie nie spowodowały jednak zmiany kursu Wielkiej Armady. Kiedy zakotwiczyła ona w końcu na redzie Calais, Anglicy sięgnęli po brandery wypuszczając je w kierunku Hiszpanów. Ale i to nie doprowadziło do rozbicia Wielkiej Armady. Doszło więc do bitwy pod Gravelines, także jednak nierozstrzygniętej.

Pomimo tego sytuacja Hiszpanów stawała się coraz bardziej beznadziejna. Popsuła się pogoda, a na domiar złego hiszpańska armia lądowa została zablokowana w Niderlandach i nie było żadnych szans na to, aby oba ugrupowania mogły się połączyć. Stało się jasne, że główny cel wyprawy: lądowanie na Wyspie, nie będzie mógł być zrealizowany.

W tej sytuacji Hiszpanie postanowili wracać do domu. Droga przez Kanał La Manche wydawała się nie do przebycia. Wielka Armada popłynęła więc do Hiszpanii wokół Szkocji i zachodnich wybrzeży Irlandii. W czasie drogi prześladowała ją sztormowa pogoda. Ostatecznie ze 130 hiszpańskich okrętów do kraju powróciło 67, z czego Anglicy zatopili lub zdobyli jedynie 15, reszta padła ofiarą pogody.

Wiadomość o klęsce swojej floty Filip II przyjął spokojnie. Kiedy dowódca Wielkiej Armady książę Medina-Sidonia relacjonował mu przebieg wyprawy na Anglię, król mu odpowiedział: „Uspokój się, książę, wysłałem was przeciw ludziom, nie przeciw burzom”.

Filip niemal do końca swoich dni myślał o podboju Anglii. Szybko odbudował swoją flotę i uszczelnił ochronę konwojów z Nowego Świata, ale państwo królowej Elżbiety pozostało poza jego zasięgiem.

Filipiny Filipa

Hiszpania za panowania Filipa II stała się imperium, które miało swoje ziemie na całym świecie. W Ameryce Północnej, Południowej i Azji. Od 1581 roku, kiedy Filip został również królem Portugalii, panował dodatkowo w posiadłościach portugalskich, które obejmowały również Afrykę.

W ślad za podbojami dokonywał się eksport katolicyzmu. Taka ekspansja nie byłaby możliwa bez odpowiedniej floty, za którą stało sprawnie administrowane państwo, a w czym jak w czym, ale w administracji był Filip mistrzem.

Wbrew czarnej legendzie, nie zawsze proces zajmowania nowych terytoriów przez Hiszpanów miał krwawy przebieg, a tubylcy zmuszani byli do przyjęcia obcej religii siłą. Przykładem mogą być choćby Filipiny, które noszą swoją nazwę od imienia Filipa właśnie, a które zostały opanowane niemal bez walki. I to na osobiste polecenie króla Filipa II.

Co charakterystyczne ,pierwszą książką wydrukowaną na Filipinach był podręcznik religii chrześcijańskiej, który wydany został nie po hiszpańsku, tylko w głównym miejscowym języku. Do dzisiaj zresztą 80 procent ze 105-milionowej populacji Filipińczyków przyznaje się do wyznawania katolicyzmu.

Filipiny pozostają bastionem tego wyznania w Azji. Podobnie jak Ameryka Południowa i Środkowa są w tej chwili najdynamiczniej rozwijającymi się ośrodkami katolicyzmu na świecie. I prawdopodobnie to jest właśnie największe osiągnięcie Filipa II, którego by nie było bez jego galer i galeonów.

Tomasz Falba

Fot.: Wikipedia

Artykuł pochodzi z 20. numeru miesięcznika POLSKA NA MORZU. Magazyn jest dostępny w punktach Empik i Salonikach Prasowych, w centrach handlowych i na dworcach. Wejdź na www.polskanamorzu.pl i zamów prenumeratę.

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0571 4.1391
EUR 4.2894 4.376
CHF 4.5988 4.6918
GBP 5.1274 5.231

Newsletter