Minister spraw zagranicznych Tajwanu Lin Chia-lung nawiązał w piątek do wypowiedzi byłego prezydenta USA Donalda Trumpa dotyczącej wydatków Waszyngtonu na zapewnienie wyspie bezpieczeństwa. Lin przekonywał, że Tajwan musi polegać na sobie w obliczu zwiększania presji militarnej przez Chiny.
Myślę, że Tajwan powinien płacić nam za obronę. Wiecie, nie różnimy się od polisy ubezpieczeniowej. A Tajwan nic nam nie daje - powiedział Trump w wywiadzie dla agencji Bloomberga z 25 czerwca.
Kandydat Republikanów na prezydenta podkreślał, że wyspa dodatkowo odebrała USA intratny przemysł półprzewodników.
Zapytany o komentarze Trumpa, Lin przyznał, że władze w Tajpej przywiązują do nich "dużą wagę", a stosunki Tajwan-USA opierają się na ponadpartyjnym poparciu, jakim Tajwan cieszy się w Stanach Zjednoczonych.
Myślę, że wszyscy są zgodni co do głównego zagadnienia, jakim jest zagrożenie (dla Tajwanu) ze strony Chin - powiedział Lin. W rzeczywistości, jeśli chodzi o obronę narodową, musimy polegać na sobie - to jest warunek wstępny. Od początku demokratyzacji Tajwanu, w ciągu ostatnich 30 lat byliśmy osamotnieni w obliczu zagrożenia ze strony Chin - dodał.
Lin podkreślił, że wszystkie kraje muszą "ciężko pracować", zważywszy na rosnące wydatki Chin na obronność.
Powinniśmy być przygotowani na ewentualną chińską inwazję, ale musimy być zjednoczeni - zaznaczył Lin. Mamy nadzieję, że każdego dnia, gdy Xi Jinping wstaje rano, nawet jeśli ma harmonogram na przyszłość, mówi nie dzisiaj w odniesieniu do ataku na Tajwan - powiedział szef tajwańskiej dyplomacji.
Lin przypomniał, że Tajwan reformuje swoje siły zbrojne. Jak zaznaczył, jedną ze zmian jest wydłużenie okresu obowiązkowej służby wojskowej z czterech miesięcy do jednego roku.
Pod rządami Xi Jinpinga Pekin prowadzi szeroko zakrojoną modernizację sił zbrojnych i zwiększa aktywność wojskową na okolicznych morzach, wysuwając roszczenia terytorialne do większości akwenu Morza Południowochińskiego. Prowadzi to do napięć w relacjach z sąsiadami i Waszyngtonem.
Pekin uznaje demokratycznie rządzony Tajwan za część ChRL i dąży do przejęcia nad nim kontroli, nie wykluczając przy tym możliwości użycia siły. Zaprzysiężonego w maju prezydenta Laia Ching-te komunistyczne władze w Pekinie nazywają "niebezpiecznym separatystą".
Stany Zjednoczone, podobnie jak większość krajów, nie utrzymują formalnych stosunków dyplomatycznych z nieuznawanym przez Chińską Republikę Ludową Tajwanem, ale są jego najważniejszym sojusznikiem i dostawcą broni. W związku z tym w ostatnich latach Chiny objęły sankcjami wiele amerykańskich przedsiębiorstw z branży wojskowej, w tym w czerwcu br. koncern Lockheed Martin.
Krzysztof Pawliszak