Ministerstwo obrony ChRL poinformowało w piątek o trwających od początku lipca manewrach wojskowych z udziałem rosyjskiej armii. Ćwiczenia na wodach i w przestrzeni powietrznej w pobliżu miasta Zhanjiang na południu Chin potrwają do połowy miesiąca. Zbiegają się one w czasie z manewrami chińskich wojsk na Białorusi.
Manewry będą "pogłębiać kompleksowe strategiczne partnerstwo koordynacyjne między Chinami i Rosją w nowej erze" - napisano w oświadczeniu, w którym zaznaczono, że ćwiczenia wynikają z założeń rocznego planu współpracy militarnej obu państw.
Ćwiczenia Joint Sea-2024 mają na celu 'zademonstrowanie determinacji i zdolności obu stron do wspólnego radzenia sobie z zagrożeniami dla bezpieczeństwa morskiego oraz zachowania globalnego i regionalnego pokoju i stabilności' - podał chiński resort obrony.
Z kolei od poniedziałku w okolicach Brześcia na Białorusi, przy granicy z Polską, prowadzone są białorusko-chińskie "ćwiczenia antyterrorystyczne", które mają potrwać do 19 lipca.
W reakcji na te ćwiczenia MSZ w Warszawie w wysłanym Polskiej Agencji Prasowej oświadczeniu przekazało, że "z zaniepokojeniem przyjmuje" zacieśnianie współpracy wojskowej Pekinu z Rosją i Białorusią, a także "uważnie obserwuje wieloletnią współpracę między Pekinem i Mińskiem jako czynnik o potencjalnym wpływie także na bezpieczeństwo Polski".
Rzecznik chińskiego MSZ komentując oświadczenie strony polskiej, stwierdził, że ćwiczenia wynikają z "normalnej wymiany wojskowej i nie są wymierzone w żaden kraj".
Chińskie manewry zbiegły się również w czasie ze szczytem NATO w Waszyngtonie, w którego konkluzjach zapisano, że "Chińska Republika Ludowa stała się decydującym czynnikiem wspierającym wojnę Rosji przeciwko Ukrainie poprzez tak zwane partnerstwo bez granic i wsparcie na dużą skalę rosyjskiej bazy przemysłu obronnego".
Japoński resort obrony w opublikowanej w piątek białej księdze obronności wyraził również zaniepokojenie zacieśnieniem współpracy militarnej Chin i Rosji, które objawia się częstszymi rejsami okrętów obu państw w pobliżu terytorium Japonii. W ocenie Tokio jest to "poważny powód do niepokoju z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego".
Z Pekinu: Krzysztof Pawliszak