Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oskarżył w piątek USA i Wielką Brytanię, które ostrzelały w nocy pozycje jemeńskich Huti, że chcą "obrócić Morze Czerwone w morze krwi". Przeciwko wymierzonej w jemeńskich rebeliantów akcji, podczas której - jak podał rzecznik ugrupowania - zginęło pięć osób, opowiedziało się w piątek kilka państw regionu.
Huti twierdzą, że atakują statki mające związki z Izraelem w geście solidarności z Palestyńczykami w Strefie Gazy, gdzie trwa wojna między Izraelem a terrorystyczną organizacją Hamas. Jednak wiele z dotkniętych atakami jednostek nie miało powiązań z tym krajem.
Prezydent Turcji, który spotkał się z dziennikarzami po piątkowych modłach w meczecie, oświadczył, że uderzenie lotnicze w stanowiska rebelianckiego ruchu Huti, który od blisko dwóch miesięcy atakuje statki handlowe na Morzu Czerwonym, jest "nieproporcjonalne" - podała agencja Reutersa.
Jordański minister spraw zagranicznych, Ajman Safadi, winą obciążył Izrael. Stwierdził, że społeczności międzynarodowej nie udało się zatrzymać "agresji" Izraela wobec Palestyńczyków. Rząd Jordanii "z zatroskaniem" obserwuje sytuację na Morzu Czerwonym - przekazała krajowa agencja informacyjna Petra.
Wspierający i finansujący ruch Huti Iran, który zdaniem świata zachodniego umożliwił Hutim namierzanie statków, które były następnie atakowane, oświadczył, że nalot był "oczywistym pogwałceniem suwerenności i integralności terytorialnej", a także "naruszeniem prawa międzynarodowego". Nalot - powiedział rzecznik MSZ Nasser Kannani "przyczyni się do destabilizacji regionu". Natomiast Hezbollah, działająca w Libanie, stworzona przez Iran organizacja terrorystyczna, oświadczyła, że "agresja Ameryki potwierdza, iż USA są w pełni współodpowiedzialne za zbrodnie popełnione przez syjonistycznego wroga".
Arabia Saudyjska, która w 2015 interweniowała w sąsiednim Jemenie, usiłując wesprzeć jemeński rząd, wezwała do "unikania eskalacji" i oświadczyła, że z wielką troską przygląda się sytuacji w regionie. "Królestwo podkreśla znaczenie utrzymania bezpieczeństwa i stabilności regionu Morza Czerwonego, gdyż swoboda żeglugi w nim jest żądaniem międzynarodowym” - głosi oficjalne oświadczenie.
W piątek niemiecka firma logistyczna Hapag-Lloyd przekazała, że trwające od listopada ubiegłego roku zagrożenie atakami Huti zwiększa miesięczne koszty działania przewoźnika o "dziesiątki milionów euro". Wiele firm przekierowuje kontenerowce, tak by omijały niebezpieczne obszary. Dostawy towarów do USA - podała agencja Reutera - przedłużyły się z tego powodu o tydzień, a do Europy - o dwa tygodnie.