W ciągu ostatniej doby na Ukrainę wkroczyły dziesiątki tysięcy kolejnych rosyjskich żołnierzy, a w inwazję zaangażowano już około połowy wojsk zgromadzonych przy granicy - poinformował w sobotę wysoki rangą przedstawiciel Pentagonu. Jak dodał, najcięższy bój toczy się pod Charkowem.
Oficjel prowadzący briefing dla dziennikarzy nie podał dokładnych liczb, lecz przed rosyjskim atakiem całkowitą liczebność sił wokół granic Ukrainy szacowano na 150-190 tys. Do walk mieli zostać powołani również rezerwiści.
Jeszcze wczoraj Pentagon oceniał, że w inwazji użyto 1/3 wojsk. Wśród nowo przybyłych żołnierzy, kilka tysięcy to piechota morska, która wylądowała na zachód od Mariupola na czterech okrętach desantowych i miała zmierzać w stronę miasta. Mariupol już wcześniej był pod naporem ataku ze wschodu.
Resort ocenił, że najcięższe walki trwają pod Charkowem, zaś siły ukraińskie stawiają też poważny opór na północnym podejściu do Kijowa, gdzie rosyjskie siły znajdują się w odległości ok. 30 km od centrum miasta.
Oficjel stwierdził, że informacje USA wskazują na to, że Rosjanie są "coraz bardziej sfrustrowani" brakiem dynamiki w ofensywie na północy Ukrainy. Wciąż nie ma informacji o zajęciu przez Rosjan żadnego ważnego ośrodka miejskiego, ani o uzyskaniu przez nich bezwzględnej dominacji w powietrzu.
Oficjel dodał też, że rosyjskie siły zużyły trochę więcej paliwa i zapasów, niż się tego spodziewały w tej fazie operacji.
Przedstawiciel Pentagonu przekazał, że od rozpoczęcia inwazji Rosja wystrzeliła ok. 250 rakiet, w wyniku czego ucierpiała także ifrastruktura cywilna i obszary mieszkalne.
Ministerstwo podało również, że w ciągu ostatnich dni USA wysłały Ukrainie dodatkowe uzbrojenie, a kolejne transze przyjdą wkrótce, w tym z przenośnymi zestawami przeciwpancernymi Javelin.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński