Ostatnie wydarzenia związane z rosyjską agresją na Morzu Azowskim pokazały, jak ważna jest ochrona Bałtyku – podkreślają eksperci. Tymczasem polska Marynarka Wojenna nie ma żadnych zdolności odstraszania.
MON chce zakupić dla niej trzy fregaty przeciwlotnicze za około 12 mld zł, ale eksperci Instytutu Jagiellońskiego podkreślają, że taki zakup mija się z celem. Bliskość naszpikowanego rakietami Obwodu Kaliningradzkiego powoduje, że przeciwlotnicze fregaty mogą zostać zniszczone w pierwszych minutach konfliktu. Czas lotu najnowszych rosyjskich pocisków z Kaliningradu do Zatoki Gdańskiej to około 40 sekund. Co także istotne, zakup fregat oznaczać będzie koniec pozostałych programów modernizacyjnych ważnych dla zdolności bojowych Marynarki Wojennej.
– Polska Marynarka Wojenna jest w opłakanym stanie. Od kilkudziesięciu lat jest pozbawiona jakiegokolwiek projektu modernizacyjnego, pozostawiona sama sobie, niedoinwestowana i traktowana trochę po macoszemu w porównaniu do innych rodzajów Sił Zbrojnych, pozbawiona wizji rozwoju – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes dr Łukasz Kister, ekspert ds. bezpieczeństwa Instytutu Jagiellońskiego, koordynator projektu „Dostęp do morza zobowiązuje!”.
W ramach projektu „Dostęp do morza zobowiązuje” Instytut Jagielloński podkreśla degradację zdolności operacyjnych Marynarki Wojennej, która jest najbardziej zaniedbanym rodzajem Sił Zbrojnych RP. Pomimo licznych deklaracji MON, nie są prowadzone żadne działania mające na celu wzmocnienie bojowych zdolności sił morskich. Tymczasem – jak pokazują ostatnie wydarzenia związane z rosyjską agresją na Morzu Azowskim – Morze Bałtyckie jest jednym z obszarów wymagających wzmożonej obrony.
Według ostatnich doniesień, MON chce priorytetowo zakupić dla Marynarki Wojennej trzy fregaty przeciwlotnicze. Instytut Jagielloński szacuje ich koszt na około 12 mld zł, na podstawie kosztów budowanych w ostatnich latach w Europie okrętów tej klasy – brytyjskich fregat Type 45, niemieckich Klasse 124 czy też francusko-włoskich typu Horizon/Orizzonte. Żeby zapewnić obronę przeciwlotniczą północnej Polski, co MON planuje jako ich główne zadanie, polskie fregaty nie mogłyby być ani mniejsze, ani gorzej wyposażone, ani tańsze.
Instytut podkreśla też, że fregaty przeciwlotnicze to wysoce wyspecjalizowane i bardzo kosztowne okręty. Na świecie nie wykorzystuje się ich do obrony lądu, ale wyłącznie do obrony grup innych okrętów – przede wszystkim lotniskowców. Co istotne, fregaty nie mają szans zapewnić obrony przeciwlotniczej północnej Polski.
– Bałtyk, jako mały ale dość zagęszczony akwen, nie jest miejscem dla realizacji zadań przy wykorzystaniu tego rodzaju jednostek. Tutaj potrzebujemy środków odstraszania, narzędzi, które pozwolą właściwie zabezpieczyć polskie interesy i zareagować na różnego rodzaju niepożądane zdarzenia. Przykład wydarzeń na Morzu Azowskim pokazuje, jak bardzo potrzebujemy mieć zdolności odstraszania potencjalnego wroga – podkreśla dr Łukasz Kister.
Ze względu na bliskość Kaliningradu i rozmieszczoną tam ilość rakiet przeciwokrętowych (ponad 150, w tym rakiety naddźwiękowe Onyks i niedługo hipersoniczne Cyrkon) fregaty w razie konfliktu nie zapewnią obrony przeciwlotniczej polskiego terytorium, gdyż nie będą mogły operować w pobliżu naszego wybrzeża. Czas lotu rakiety hipersonicznej o prędkości ponad 7 tys. km/h z terenu Obwodu Kaliningradzkiego do odległej o niecałe 100 km Zatoki Gdańskiej to raptem 40 sekund. Taka rakieta zostanie wykryta ze znacznie mniejszej odległości, czas reakcji będzie więc jeszcze krótszy i nie wystarczy na obronę, szczególnie przy ataku wielu rakiet jednocześnie. Fregaty, które chce kupić MON za około 12 mld złotych będą więc nieprzydatne do obrony Polski.
Jak zwracają uwagę eksperci, fregaty przeciwlotnicze nadają się głównie do ochrony sojuszniczych (amerykańskich, brytyjskich czy francuskich) lotniskowców. Według wiedzy ekspertów Instytutu Jagiellońskiego żadne inne państwo NATO nie przewiduje wykorzystania swoich fregat na wodach polskiej części Bałtyku w przypadku wojny, właśnie ze względu na bliskość i ilość rosyjskich rakiet i systemów antydostępowych.
– Ten pomysł zakupu fregat jest trudny do wyjaśnienia. Przez wiele lat słyszeliśmy o różnych potrzebach modernizacyjnych Marynarki Wojennej, ale fregaty się w nich nie pojawiały. Pomijamy temat okrętów podwodnych, korwet wielozadaniowych, czyli okrętów, na temat których przez ostatnich kilka lat toczyła się dyskusja wynikająca z dokumentów strategicznych, wyznaczających kierunek rozwoju morskich Sił Zbrojnych. Na tym powinniśmy się skupiać, nie możemy co chwilę wyciągać z kapelusza kolejnego pomysłu. Wydatek 12 mld zł na fregaty, które nie są priorytetowym elementem modernizacji Marynarki Wojennej, pewnie znacząco – o ile nie w całości – zakończyłby pozostałe projekty – mówi dr Łukasz Kister.
Jak dodaje, wszelkie wydatki na zakupy dla Marynarki Wojennej powinny wynikać z przemyślanej wizji. Dotychczasowe plany modernizacji Marynarki Wojennej zakładały zakup wyposażonych w rakiety manewrujące okrętów podwodnych za około 10 mld zł (program Orka) oraz mniejszych okrętów nawodnych – korwet i patrolowców – za około 5 mld zł (programy Miecznik i Czapla).
– Zbudujmy najpierw właściwą strategię, powiedzmy po co nam jest potrzebna marynarka, do czego chcemy wykorzystywać potencjał morski. A wtedy będziemy wiedzieli jakie narzędzia do tych działań są najlepsze i jakie powinniśmy zakupić i wydatkować z budżetu, który nie jest zbyt duży – podkreśla dr Łukasz Kister.
Instytut Jagielloński zwraca także uwagę, że decyzja MON o zakupie fregat przeciwlotniczych jest sprzeczna z wynikami symulacji przeprowadzonych przez resort w ramach Strategicznego Przeglądu Obronnego z 2016 r., które wskazują na brak możliwości operowania okrętów nawodnych na Bałtyku w czasie wojny.
Jest to kolejna już próba MON dotycząca zakupu tego typu jednostek. Poprzednia – zablokowana w sierpniu br. przez premiera Mateusza Morawieckiego – dotyczyła zakupu używanych, 30-letnich fregat z Australii. Na wstrzymanie zakupu tych jednostek wpłynęła właśnie ich niezdolność do przetrwania na Bałtyku w przypadku konfliktu.
rel (Newseria)
Trzeba było "niezależnego ośrodka analitycznego", żeby zauważyć rosyjskie pociski manewrujące o zasięgu obejmującym w zasadzie cały Bałtyk ?
Każdy większy okręt wojenny na Bałtyku to po prostu duży cel. i dotyczy to obydwu stron
żaden rozsądny rosyjski dowódca nie umieści w tym rejonie większych okrętów, ponieważ każdy rosyjski okręt na zachodnim Bałtyku - zostanie zniszczony przez polskie NSMy czy RBS 15
Okrętem który ma szanse przetrwać na Bałtyku jest okręt podwodny lub.....śmigłowiec morski czy f-16 .
Poza tym bawi mnie bardzo to wyobrażenie przedmówcy jak i "eksperta" z IJ, że MW RP jest przywiązana do Gdyni czy do Zatoki Gdańskiej. Dla waszej wiedzy - okręty pływają i mogą być w każdym innym miejscu gdzie będą musiały być w momencie zagrożenia.
Poradzenie sobie przez Rosjan będzie ich kosztować spore straty, być może na tyle duże, że nie będzie w stanie dalej prowadzić wojny z NATO i musiałaby ja przegrać? I właśnie o to chodzi byśmy byli potencjalnie w stanie zadać tak duże straty Rosji, by nie myślała o tym że opłaca się jej nas zaatakować, nawet jakbyśmy mieli z nią przegrać samodzielną wojnę.
Musimy też posiadać siły zbrojne zdolne do reagowanie poniżej progu wojny i tu poza zadaniami wojennymi, fregaty bardzo dobrze by się sprawdziły, gdyż są w stanie realizować wiele zadań w czasie pokoju i kryzysu.
klasy Orizzonte. Dwa słuzą we Francji: D620 i D621 oraz dwa w Italii: Andrea Doria D553 i D554 - Fincantieri,
Ich głównym celem jest ochrona własnych lotniskowców. Koszt jednostkowy 1.5 mld $. ( ?)
Początkowo w pracach brali tez udział Anglicy. Ostatecznie uznali, ze ten okręt ich nie satysfakcjonuje.
Jeśli chodzi o fregaty, to wysoko ceniony jest rosyjski Admiral Gorshkov 417, przekazany w 2018 na Severnaya Verft
w St. Petersburgu. Zaplanowano 15 okrętow. Projekt 22350, 4500 ton, 135 m.
Na Bałtyku Rosjanie stacjonują 1 niszczyciel oraz 2 fregaty plus mniejsze (Bałtijsk + Kronstadt) ?
Ciekawostką są dunskie fregaty Ivar Huitfeldt (F361, F362, F363),w służbie od 2011.
Szesnaście wyrzutni rakiet umieszczono na sródokręciu.
Co będzie strzec Bałtyku zobaczymy.
Mieczyslaw
2) Ile kilometrów musiałby na powierzchni płynąć okręt podwodny wychodzący ze Świnoujścia by móc się zanurzyć?
3) W jaki niby sposób okręt podwodny mógłby zadziałać w sytuacji jaka zaistniała na Morzu Azowskim?
4) Dlaczego Łukasz Klister cały czas mówi o najdroższych fregatach OPL, gdy na świecie jest trochę zbudowanych znacznie taniej niż 12 mld zł za 3 sztuki? Przykładem mogą być fregaty Iver Huitfeldt, których 3 sztuki kosztowały (doliczając całość kosztów nowego uzbrojenia i prac DALO) ok. 5 mld zł.
5) Dlaczego Łukasz Klister kłamie, że NATO nie przewiduje używania fregat czy niszczycieli na Bałtyku, gdy przedstawiciele NATO jasno się wypowiadają, że jak najbardziej jest to jedna z opcji?
Jak nie utrzymuje się własnych sił zbrojnych, to może być się zmuszonym od utrzymywania cudzych...
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.