Zakończyły się poszukiwania żeglarza, który ponad tydzień temu wypadł za burtę jachtu na Oceanie Atlantyckim podczas rejsu dookoła świata, na który wybrał się wraz z żoną – poinformowała jego córka na swoim profilu facebook’owym.
Od momentu, kiedy mężczyzna wypadł za burtę minęło nieco ponad tydzień. Według służb ratunkowych z Martyniki i Barbadosu, bez wodny pitnej i jedzenia, szanse na odnalezienie pana Stanisława żywego są znikome – czytamy we wpisie pani Agnieszki, córki żeglarza. Kobieta ma jednak nadzieję, że mężczyznę uratowały inne jednostki, które nie mają możliwości kontaktu.
Przypomnijmy, że pan Stanisław wraz z żoną Elżbietą wyruszyli w rejs dookoła świata w maju tego roku na jachcie Vagant typu Bawaria 44. Na początku listopada małżeństwo wypłynęło z Madery i zamierzało przepłynąć Atlantyk, kierując się na Barbados. Ostatni kontakt z rodziną miała ich córka w miniony czwartek, 23 listopada. W rozmowie z matką dowiedziała się, że ojciec wypadł za burtę. Pani Elżbieta rzuciła mu koło ratunkowe, nie mając pewności, czy je złapał, a sama, w tamtym momencie, nie potrafiła zawrócić jachtu.
Kobieta dryfowała na jednostce do niedzieli wieczór. Służbom ratowniczym udało się odnaleźć zaginiony jacht, dzięki przekazanej ostatniej pozycji GPS. Żonę pana Stanisława podjął znajdujący się w pobliżu tankowiec.
Czytaj także: Żeglarze z Gdańska zaginęli na Oceanie Atlantyckim [AKTUALIZACJA]
Czytaj także: MSZ: zaginiony jacht Polaków został odnaleziony
AL, kontakt24.tvn24.pl, FB