Król Norwegii Harald V podziękował w czwartek Polakom pracującym w stoczni Havyard w Leirvik na zachodzie kraju za ich wkład w ratowanie gospodarki w okresie pandemii Covid-19. "Bez nich Norwegia zatrzymałaby się" - oznajmił monarcha.
Swoim stwierdzeniem król, który wraz z królową Sonją złożył wizytę w Hyllestad (Leirvik znajduje się w gminie Hyllestad), nawiązał do wypowiedzi burmistrza miasta Kjella Eide. Przyznał on, że gmina jest bardzo uzależniona od zagranicznych pracowników. Dyrektor stoczni Karsten Saevik stwierdził wprost, że jego zakład "nie może funkcjonować bez Polaków".
Stoczni Havyard groziło jesienią 2020 roku zamknięcie, gdy u 96 pracowników potwierdzono Covid-19. Sytuację uratowali polscy robotnicy, którzy wznowili produkcję. "Muszę podziękować Polakom, za to jak bardzo nam pomogli. Przez dłuższy czas objęci byli dłuższymi rotacjami. Nie mogli normalnie wrócić do domu i odwiedzić swoich rodzin. Wielkie podziękowania dla Polaków, których mogliśmy tu gościć" - podkreślił Saevik.
W związku z wybuchem ogniska koronawirusa w liczącej 1,5 tys. mieszkańców gminie 700 osób poddano kwarantannie. Dzięki pracy Polaków projekty realizowane w stoczni były kontynuowane, a obecnie opóźnienia w ich realizacji wynoszą ok. 100 dni.
Norweska para królewska odwiedziła Hyllestad w ramach trzydniowej podróży statkiem po zachodnim wybrzeżu.
Uzależnienie norweskich stoczni i szerzej - przemysłu okrętowego - od polskich pracowników w Norwegii i od kooperantów w Polsce nie ogranicza się do stoczni Havyard i ma szerszy charakter, niż związany z pandemią. Duża część stoczni norweskich (podobnie, jak tych z Niemiec, Holandii, Francji) zatrudnia Polaków (w niektórych przypadkach bardzo dużą część składu osobowego załogi przedsiębiorstwa), a także korzysta z komponentów zamawianych i produkowanych w Polsce. Są to sekcje, bloki, ale przede wszystkim całe, częściowo wyposażone kadłuby.
Ilościowo, jeżeli chodzi o przetworzoną stal, polska produkcja okrętowa w podwykonawstwie na rzecz stoczni zagranicznych jest znacznie większa od produkcji statków w pełni wyposażonych (a po roku 2009 zjawisko to się nasiliło).
Większość stoczni zachodnioeuropejskich i nordyckich utrzymuje się na powierzchni, zachowuje choć minimalny, konieczny poziom konkurencyjności tylko dzięki dostawom komponentów od podwykonawców głównie w Polsce, Rumunii i Turcji, ale także m.in. w państwach bałtyckich, Wiernamie, Chinach, itd.
Przemysł okrętowy w krajach "starej unii" i w Norwegii skorzystał na zamknięciu dużych stoczni produkcyjnych w Polsce w 2009 roku, gdyż część ich zdolności produkcyjnych została przestawiona z budowy w pełni wyposażonych statków na własne konto polskich firm na podwykonawstwo na rzecz stoczni zagranicznych i produkcja taka w Polsce wzrosła, po części blokując możliwości rozwoju naszej własnej produkcji, pod markami naszych stoczni i na nasze konto.
Niższe koszty pracy w Polsce wspierają konkurencyjność stoczni w krajach zachodnio-europejskich i nordyckich, podobnie jak Polacy z naszej emigracji zarobkowej, bezpośrednio zatrudniani poza granicami naszego kraju tak, jak to się dzieje w stoczni Havyard. Sama stocznia Havard nie tylko zatrudnia bezpośrednio Polaków, ale również niejednokrotnie korzystała z sekcji i częściowo wyposażonych kadłubów zbudowanych w Polsce.
zys/ ap/ (PAP); PBS (PortalMorski.pl)
Fot.: Jørgen Gomnæs / The Royal Court; Havyard
P.S. Pozwoli Pan, że każdy zostanie przy swoim postrzeganiu świata i otaczającej rzeczywistości.Wydaje mi się, że nie ma potrzeby, aby pisał Pan co jest normalne a co nie. Zachwoujmy jakiś poziom wymiany myśli bez wzajemnego obrażania się
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.