W środę, 27 kwietnia w stoczni Remontowa Shipbuilding SA w Gdańsku ochrzczono statek Siem Aimery, który tego samego dnia w godzinach wieczornych popłynął w swój pierwszy rejs. Tym samym jeden z najtrudniejszych i najbardziej zaawansowanych projektów ostatnich lat w polskim przemyśle stoczniowym dobiegł końca.
W skromnej uroczystości w Gdańsku wzięło udział 30 przedstawicieli norweskiego armatora oraz zarząd, managerowie, pracownicy i kooperanci Remontowa Shipbuilding.
Lars Muck z firmy Siem Offshore Contractors podziękował polskim stoczniowcom za doprowadzenie do szczęśliwego finału budowy tego nowatorskiego statku, który - jak stwierdził - będzie "gwiazdą na dynamicznie rozwijającym się rynku morskiej energii odnawialnej". Karin Nooljen Muck, matka chrzestna statku Siem Aimery, wprawnym ruchem przecięła linkę zwalniającą butelkę szampana, która z impetem rozbiła się o burtę.
Kablowiec, którego media już wcześniej ochrzciły mianem "mercedesa wśród statków" tego samego dnia o godz. 18 wyruszył w swój pierwszy rejs do Dunkierki, gdzie zostanie na niego załadowany kabel, który będzie potem układany na dnie morskim.
Gdzie zatem najnowszy produkt polskiej stoczni o wartości prawie pół miliarda złotych będzie "gwiazdorzył"?
Na farmie wiatrowej Veja Mate, znajdującej się w niemieckiej części Morza Północnego, 115 km na północny zachód od wyspy Borkum. Elektrownię, której właścicielem jest firma Veja Mate Offshore Project GmbH (Highland Group Holdings, fundusz Copenhagen Infrastructure II, Siemens Financial Services ) będzie tworzyć 67 bezprzekładniowych turbin wiatrowych o mocy 6 MW każda, ustawionych na monopalach w rozmiarze XXL. Łączna moc wyniesie więc 402 MW.
Fundamenty turbin zostaną posadowione na głębokości 39-41 metrów, a ich piasty będą znajdowały się na wysokości 80 metrów nad poziomem morza, gdzie średnia prędkość wiatru wynosi 10 metrów na sekundę.
Dostawą, instalacją i uruchomieniem turbin zajmie się Siemens, dla którego jest to drugi co do wielkości tego typu kontrakt na świecie i największe dotąd zamówienie na usługi serwisowe realizowane przez koncern w Niemczech.
Farma Veja Mate będzie podłączona do sieci poprzez stację HVDC BorWin2, która również została zbudowana przez Siemensa. Turbiny będą połączone siecią energetycznych kabli średnio-napięciowych 33kV (kilowoltów), położonych na dnie morza, których łączna długość wyniesie... 97 km. Jak informuje na swojej stronie internetowej Polskie Towarzystwo Energetyki Wiatrowej (PTEW), kable wewnętrzne dla projektu Veja Mate zrealizuje polska firma TELE-FONIKA Kable SA.
I tu właśnie wkracza do akcji Siem Aimery, którego zadaniem będzie ich podwodna instalacja. A właściwie wkraczają dwa statki, bo nasza "gwiazda", będzie pracowała w tandemie ze statkiem instalacyjnym Siem Moxie (dostarczonym przez stocznię niemiecką). A wszystko to w ramach kontraktu o wartości 100 mln EUR zawartego z firmą Siem Offshore Contractors (spółka - córka grupy Siem Offshore), odpowiedzialnej za podwodną energetyczną część projektu Veja Mate. Przedstawiciele tej firmy byli także obecni podczas uroczystości nadania kablowcowi imienia Siem Aimery w stoczni Remontowa Shipbuilding.
W kwietniu br. na obszarze farmy wiatrowej ruszyła instalacja monopali pod turbiny wiatrowe. Sam projekt Veja Mate jest opóźniony co najmniej o rok. Obecne prognozy przewidują uruchomienie i osiągnięcie przez ww. morską elektrownię wiatrową pełnej mocy w roku 2018.
Częstą przyczyną opóźnień w budowie farm wiatrowych na morzu, oprócz problemów z finansowaniem tych niezwykle kosztownych inwestycji, są także ciężkie warunki na morzu, zakłócające prace instalacyjne. Siem Aimery został jednak tak zaprojektowany, zbudowany i wyposażony (nowatorski kształt kadłuba, system DP2, stałe i wychylne pędniki azymutalne, stery strumieniowe oraz dwa zdalnie sterowane roboty do prac podwodnych), że może z wielką precyzją wykonywać kablowe prace instalacyjne nawet przy falach o wysokości do 3 metrów!
Nic dziwnego, że obecni na uroczystości chrztu statku Norwegowie nie kryli radości i dumy ze swojego nowego nabytku...
Grzegorz Landowski
Fot.: Piotr B. Stareńczak
Łajzy!
Jak się nie znasz i nie masz argumentów to obrażać najłatwiej. Nie wypowiadaj słowa Mercedes, bo sam jesteś na poziomie pierwszej Syrenki... A redaktor to też trochę przesadził - byłem, chociaż nie pracuję jako stoczniowiec - na statku (zresztą na FPF-1 również) i z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że nie ma skali odniesienia do tego, co zrobili stoczniowcy, to nawet nie ręcznie budowany Rolls Royc'e. To Najwyższa Klasa Stoczniowego Kunsztu, którą posiadły tylko nieliczne stocznie na świecie. A skąd Syrenko możesz wiedzieć, że jest to opóźnienie, a nie dodatkowe prace zlecone przez armatora. GRATULACJE WYKONAWCOM!
Gdyby była polska firma mająca produkty konkurencyjne wobec Kongsberga (którego pełno na tym statku) i potrafiąca skutecznie konkurować na globalnym rynku, to byłaby polska myśl techniczna. Polska stocznia potrafiła skutecznie bez niczyjej pomocy zawalczyć o ten kontrakt i ten statek powstał w Polsce, a nie w Norwegii. Jeśli będą kompetencje w elektronice, to tu też możemy wygrywać. Zakasać rękawy i do roboty
Gościu, tamte czasy już nie wrócą! Pracowałem w "Szczecińskiej" - co z tego, że mieliśmy kontrakty na 4 lata do przodu, jak żaden nie był opłacalny! Już w momencie podpisywania mieliśmy straty i każdy o tym wiedział, ale myślał, że jakoś to będzie...Doceń to, że inny Polak potrafi równie dobrze, ale z zyskiem. Wiesz o tym, że ta gdańska stocznia zleciła w ostatnim czasie firmom ze Szczecina robotę na kilkanaście milionów, bo sama ma tyle zleceń, że nie wyrabia? Ja się cieszę, bo dzięki nim mogę utrzymać rodzinę!!!
Tylko nie wiem, czy chodzi o chemiki budowane w latach 70. czy o te z końca lat 90. Jednego z 2002 r. nawet pamiętam, nazywał się chyba Bow Sun i walnie przyczynił się do upadku Stoczni Szczecińskiej, która nie potrafiła prawidłowo pospawać kadłuba z blachy duplex... Ale jednak potem, aż do roku 2009 stocznia robiła kontenerowce.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.