15.11.2013 wieczorem do Stacji Morskiej dotarła wiadomość o znalezieniu na plaży w Unieściu ciała dużego nieznanego zwierzęcia. Pierwsze, jeszcze nieprecyzyjne informacje mówiły że może to być jakiś gatunek delfina.
Zmrok i niestabilne warunki atmosferyczne (sztorm), utrudniały obserwacje znaleziska. Na miejscu dość szybko pojawili się wolontariusze Błękitnego Patrolu WWF. Dokonali oni dokładniejszego opisu oraz fotodokumentacji.
Długość znalezionego walenia (ponad 5 metrów) oraz cechy widoczne na zdjęciach sugerowały, że raczej nie jest to delfin. Dalej jednak nie było pewności co do przynależności gatunkowej ssaka. Z samego rana jeszcze przed świtem na miejsce udała się ekipa specjalistów ze Stacji Morskiej.
Zaskoczenie było znaczne, gdy okazało się, że morski ssak ma 7 m i 30 cm długości. Był to młody jeszcze samiec wala butelkonosego (Hyperoodon ampullatus).
Jego ciało znajduje się w początkowej fazie rozkładu, zachowały się jeszcze fragmenty skóry. Aktualnie trwają jego oględziny i wstępne pomiary. Podjęta zostanie próba wydobycia walenia na plażę, gdyż znajduje się on w płytkiej wodzie przy brzegu.
Wal butelkonosy należy do rzędu waleni uzębionych. Zasięg jego występowania ogranicza się do północnego Atlantyku sięgając wód wokół Grenlandii i Archipelagu Svalbard na północy i Północnej Afryki na południowym krańcu zasięgu. Zwierzęta te były notowane w przeszłości w Morzu Północnym, a nawet zachodnim Bałtyku (okolice Danii). W Polsce gatunek ten był już obserwowany w Zatoce Gdańskiej w 1960 roku. Pokarmem jego są głównie głowonogi, rzadziej drobne ryby. Dorosłe samce posiadają na głowie charakterystyczny wypukły ,,melon". Wale najczęściej spotykane są w małych grupach liczących 4-20 osobników.
Nieznane są jeszcze przyczyny i czas śmierci walenia. W najbliższym czasie opublikujemy kolejne dane dotyczące znaleziska oraz więcej informacji o biologii i ekologii tego gatunku.
Tekst: Michał Bała
hel.univ.gda.pl
komentarze, które naruszają netykietę, albo nie są związane z artykułem pod którym są zamieszczone, są usuwane. Jeżeli w komentarzu pojawiają się niecenzuralne słowa, pomówienia osób prywatnych, nawoływania do przestępstwa, to nie ma innego wyjścia, niże usunięcie takiej wypowiedzi. Ingerujemy w komentarze tylko w takim stopniu, jak to jest potrzebne. Redakcja jest bezstronna, nie opowiada się za jakąkolwiek opcją polityczną, rozwiązaniem biznesowym itp.
Lipiec 2014 r., smażalnia ryb nad Bałtykiem. W menu wietnamska panga, łosoś z norweskiej hodowli, mrożona flądra, kostka z mintaja. Świeżego dorsza – brak. To nie żart. Już w przyszłym sezonie tak może wyglądać menu nadbałtyckich restauracji. - Kiedyś tygodniowo sprzedawałem 30 tys. ton dorsza. Teraz kilkaset kilogramów. Musiałem odesłać do domu trzy czwarte załogi, bo nie mają co robić. Rybacy w ogóle nie przywożą mi ryb, a jeżeli już to tylko wychudzone sztuki – mówi Marian Struck. Od ponad 20 lat prowadzi w Jastarni własną przetwórnię rybną. Na takie komentarze rybacy wzruszają ramionami. Według nich w Bałtyku dorsza po prostu nie ma.
Kutry jeden przy drugim stoją zacumowane w portach. Na znak protestu każdy rybak przylepił do łódki naklejkę z flagą Unii. W środku gwieździstej aureoli dłoń z wyciągniętym środkowym palcem. Pod spodem napis: ,,Trumna dla rybaków”. Czują się oszukani przez Unię, która mówi im co roku kiedy, jak i ile mogą łowić. Zdechłą rybę chętnie wysłaliby też Duńczykom i Szwedom, którzy czyszczą ich łowiska nawet z najmniejszej szprotki – pokarmu dla dorsza, który zdaniem polskich rybaków jest chudy przez zbójeckie połowy Skandynawów. Przetwórcy chętnie kopnęliby rybaków w tyłek, żeby zamiast protestować ruszyli się z miejsca i zaczęli łowić, bo jak mówią przez grymaszenie rybaków możemy stracić ryby warte 100 mln zł.
Zdaniem Ewy Koś, radnej z Sejmiku Województwa Zachodniopomors kiego, gigantyczne skandynawskie jednostki powinny pływać po Morzu Północnym, ale i tak wpływają do Bałtyku i odławiają mniejsze ryby, które są pokarmem dla dorszy. Przez to zdaniem rybaków dorsza nie ma w ogóle, a jeżeli już się jakiegoś złowi, to wygląda jak kupa łusek i ości. Polski rybak woli więc siedzieć w porcie. Nie zamierza konkurować z Duńczykami, przy których polskie łódki wyglądają jak kajak.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.