Prawo, polityka

Chiny nie uznają decyzji trybunału arbitrażowego w sprawie Morza Południowochińskiego - oświadczyła rzeczniczka chińskiego MSZ Mao Ning. To komentarz do słów szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego, który podczas wizyty w Azji mówił o konieczności poszanowania prawa międzynarodowego.

Sikorski, który w ubiegłym tygodniu odwiedził Malezję, Singapur i Filipiny, państwa położone nad Morzem Południowochińskim, podkreślił, że nie można ustanowić precedensu, w wyniku którego rezultaty arbitrażu, umowy i prawo międzynarodowe musiałyby ustąpić wobec siły gospodarczej i zbrojnej.

Rzeczniczka chińskiego MSZ poproszona przez PAP o komentarz do tych słów podkreśliła w poniedziałek podczas briefingu prasowego, że "Chiny zawsze opowiadały się za rozwiązywaniem sporów z krajami bezpośrednio zaangażowanymi w sprawę w drodze pokojowych negocjacji". Jak dodała, rząd w Pekinie "wielokrotnie przedstawiał swoje stanowisko, że orzeczenie sądu (trybunału arbitrażowego z 2016 roku - PAP) jest nieważne".

Chiny roszczą sobie prawo do niemal całego Morza Południowochińskiego, w tym obszarów, do których pretensje zgłaszają m.in. Tajwan, Indonezja, Malezja i Filipiny, co jest źródłem regionalnych napięć. W 2016 roku Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy w Hadze jednomyślnie orzekł, że roszczenia Chin do obszarów na tym akwenie nie mają podstaw w prawie międzynarodowym.

Od lat region Morza Południowochińskiego jest uznawany za jeden z najbardziej zapalnych punktów Azji Południowo-Wschodniej. Przez akwen ten prowadzi szlak dla handlu o wartości ponad 3 mld dolarów rocznie, jest on też potencjalnie bogaty w złoża ropy i gazu.

Nasilenie konfliktów może mieć wpływ na globalny łańcuch dostaw i bezpieczeństwo na całym świecie - zwrócił uwagę Sikorski podczas swojej wizyty w krajach regionu.

Z Pekinu Krzysztof Pawliszak

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1

Źródło:

Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0665 4.1487
EUR 4.2261 4.3115
CHF 4.5255 4.6169
GBP 5.0933 5.1961

Newsletter