Rosja odradziła w środę stanowczo Wielkiej Brytanii wysyłania w pobliże Krymu pływających po Morzu Czarnym brytyjskich okrętów. Zastępca sekretarza rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Michaił Popow zagroził, że takie próby mogą zakończyć się źle dla brytyjskich marynarzy.
Popow ostrzegł, że kolejne próby zbliżenia się brytyjskich okrętów do Krymu mogą spowodować nawet, że brytyjscy żołnierze zostaną ranni.
Słowa Popowa odnosiły się do incydentu, który miał miejsce pod koniec zeszłego miesiąca. Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało wówczas, że brytyjski okręt HMS Defender wpłynął na rosyjskie wody terytorialne w pobliżu Krymu, wobec czego rosyjski okręt patrolowy oddał w jego kierunku strzały ostrzegawcze, a samolot Su-24M wystrzelił pociski w jego pobliże.
Wielka Brytania zaprzeczyła wówczas takiemu przebiegowi wydarzeń i oświadczyła, że "Rosjanie przeprowadzali ćwiczenia artyleryjskie na Morzu Czarnym i uprzedzili społeczność morską o swojej aktywności".
W środowym wywiadzie dla państwowej gazety "Rossijskaja Gazieta" Popow wyraził zdumienie takim stanowiskiem Londynu. Skrytykował także sugestie brytyjskiego premiera Borisa Johnsona i ministra spraw zagranicznych Dominica Raaba, że incydent może się powtórzyć.
Podobne działania zostaną w przyszłości udaremnione najostrzejszymi metodami przez Rosję, niezależnie od przynależności państwowej sprawcy. Sugerujemy naszym przeciwnikom, aby zastanowili, czy warto organizować takie prowokacje, biorąc pod uwagę możliwości rosyjskich sił zbrojnych - powiedział Popow.
To nie członkowie brytyjskiego rządu będą na statkach wykorzystywanych do prowokacyjnych celów – dodał - I w tym kontekście chcę zadać pytanie Borisowi Johnsonowi i Dominicowi Raabowi – co powiedzą rodzinom brytyjskich marynarzy, którzy ucierpią w imię takich pomysłów?
zm/ kib/