Amerykańskie terminale LNG pracują obecnie na pełnych obrotach i w najbliższym czasie USA nie są w stanie zwiększyć eksportu gazu do Europy - to wymaga czasu. Możliwe rozwiązania krótkoterminowe będą się koncentrować na relokacji dostaw do Europy - twierdzi Goldman Sachs.
Skupienie się na dostarczeniu obecnych ilości skroplonego gazu do Europy ma na celu zwiększenie jego podaży w lecie. To pomoże przygotować europejskie magazyny przed kolejną zimą. Czynnikiem, który może utrudnić osiągnięcie latem "komfortowego poziomu" zapasów na przyszły sezon grzewczy, jest możliwy spadek dostaw gazu z Rosji.
Według analityków wdrożenie tych krótkoterminowych środków (przekierowania LNG z USA przy obecnych możliwościach Amerykanów) "prawdopodobnie nie zapobiegnie wzrostowi cen gazu, które niszczyłyby popyt". Ceny gazu będą wysokie do czasu "znaczącego zwiększenia dostaw LNG począwszy od 2025 r." Stany Zjednoczone nie będą w stanie w ciągu najbliższych 2-3 lat zwiększyć swoich możliwości eksportowych.
Niemniej - podkreśla Goldman Sachs - mimo wszystko bazowym scenariuszem dla Europy jest reorientacja dostaw gazu z Rosji na rzecz USA. "Jest to prawdopodobne ze względu na łatwy dostęp do kapitału lub istniejące kontrakty długoterminowe, które mogą ułatwić osiągnięcie ostatecznej decyzji inwestycyjnej (FID - Final Investment Decision)". Analitycy banku zaznaczyli, że jest możliwe, by Stany w połowie tej dekady zastąpiły 20-30 proc. rosyjskiego importu gazu do UE.
W swojej analizie GS wyjaśnił dlaczego w ciągu najbliższych lat USA nie są w stanie zwiększyć swoich mocy eksportowych.
Po pierwsze, przy założeniu rozbudowania istniejącej już infrastruktury o chociaż jedną linię skraplającą, zajmuje przynajmniej 2,5 roku. Obecnie istniejące moce eksportowe są w pełni wykorzystywane.
Po drugie, z powodu "zachęt cenowych" już teraz obserwuje się otwieranie się kolejnych instalacji skraplających. To ma swoją wadę: im więcej infrastruktury, tym więcej wymaganych prac remontowych. W związku z tym istnieje "większe ryzyko", że USA nie będą w stanie w najbliższym czasie wspierać UE poprzez dodatkowy eksport, ponieważ nie uda się latem uniknąć lub przełożyć prac konserwacyjnych.
Mając to na uwadze, analitycy przewidują, że Europa w perspektywie krótkoterminowej może skupić się na wspieraniu zawierania stałych kontraktów na wolumeny eksportu LNG z USA, które są obecnie dostępne na rynku spotowym. Obecnie, ilości eksportowanego LNG z Ameryki do Europy odpowiadają "nieco poniżej 20 proc. ogółu rosyjskiego importu".
Innym działaniem, które może przedsięwziąć Europa to negocjowanie korzystniejszych dla USA kontraktów, niż te które Amerykanie posiadają z rynkami azjatyckimi. Oprócz tego Europa powinna "wspierać negocjacje z nabywcami amerykańskiego LNG w celu uzyskania elastyczności w zakresie zakontraktowanych ilości", czyli przekonanie tych rynków do niekontraktowania swoich dostaw na zapas.
Według Goldman Sachs dane dotyczące załadunku LNG "sugerują, że ich relokacja do Europy już się w pewnym stopniu odbywa". Zauważyli, ża amerykańskie ładunki do Azji są obecnie "znacznie mniejsze" niż szacowali wcześniej - miało być to 14 mln ton rocznie. Podkreślili jednak, że odzwierciedla to obecne bodźce cenowe, a nie naciski polityczne. "Ceny gazu w Europie są wyższe niż ceny LNG w Azji, do czego przyczynił się łagodny koniec zimy w regionie" - przypomnieli.
Uważamy, że połączenie zwiększonego europejskiego importu LNG oraz trwającego w Europie spadku popytu spowodowanego cenami, doprowadzi europejskie magazyny gazu do komfortowego poziomu przed następną zimą - podsumowali analitycy.
Jednak zdaniem Goldman Sachs "większy wpływ" na bilans stanu magazynowego gazu w Europie i USA niż wymienione wyżej czynnki, ma zwiększenie zdolności Amerykanów do zwiększenia zdolności do skraplania gazu.
autorka: Ewa Nehring