Budowa nowego kanału żeglugowego związana z wykonaniem przekopu przez Mierzeję Wiślaną, wg deklaracji obecnego rządu, jest postanowiona. Mimo to, w środowisku dyskusja na temat nowej drogi wodnej wciąż trwa. W dalszym ciągu padają argumenty "za" jak i "przeciw". Publikujemy jeden głosów "za", nadesłany do naszej redakcji przez kpt. ż.w. Tadeusza Hatalskiego.
Przekop Mierzei Wiślanej to sprawa, o której mówi się od lat. Zazwyczaj powraca ona przy okazji kolejnych kampanii wyborczych, by później zejść na dalszy plan. To błąd, bo inwestycja ta pozwoliłaby, przy stosunkowo niewielkich kosztach, uruchomić port w Elblągu i uwolnić go od rosyjskiej zależności.
Minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk w wywiadzie udzielonym Portalowi Morskiemu wyraził przekonanie, że inwestycję tę uda się zrealizować w ciągu najbliższych czterech lat. Rząd Platformy Obywatelskiej miał całkowicie odmienne podejście do kwestii przekopania Mierzei Wiślanej. A Donald Tusk, będąc w Elblągu w trakcie kampanii samorządowej, dramatycznie przedstawiał sprawę nowego toru wodnego do Elbląga: „Strach pomyśleć, co nasi oponenci będą chcieli przekopać, bieg jakiej rzeki będą chcieli zmienić, jakie morze osuszyć po to, by wygrać wybory”. (...) Toteż warto powiedzieć kilka słów o tym, jak w rzeczywistości jest z tym przekopem.
Rosja nie ma zwyczaju przestrzegać prawa
Potrzeba zbudowania nowego toru wodnego do portu w Elblągu wynika z obiektywnie i realnie istniejących okoliczności – ze sposobu, w jaki Federacja Rosyjska traktuje prawo i zwyczaje międzynarodowe oraz z elementarnych przesłanek ekonomicznych.
Zacznijmy od sprawy pierwszej. W prawie morskim powszechnie przyjęta jest zasada wolności żeglugi. Zasada ta została sformułowana po raz pierwszy przez Hugo Grotiusa w pracy „Mare Liberum” opublikowanej w 1609 r. (w czasach współczesnych zasada ta jest sformułowana w rozdziale 3 konwencji o prawie morza z 1982 r. m.in. jako prawo nieszkodliwego przepływu). Zasada wolności żeglugi dotyczy więc morza otwartego, mórz terytorialnych oraz międzynarodowych rzek żeglownych. W sensie geograficznym Zalew Wiślany jest ujściem rzeki Wisły (a dokładnie Nogatu, czyli jednej z odnóg delty Wisły). I ta część ujścia Wisły znajduje się na terytorium dwóch państw, Polski i Rosji. W rozumieniu prawa morskiego stanowi więc międzynarodową rzekę żeglowną.
Podobnie jak międzynarodową rzeką żeglowną jest ujście rzeki Skaldy, które również znajduje się na terytorium dwóch państw. W pobliżu Antwerpii Skalda przepływa przez terytorium Belgii, a poniżej Antwerpii, w stronę morza, znajduje się w granicach Holandii. Wynika z tego oczywista konsekwencja, że aby dopłynąć do portu w Antwerpii, trzeba przepłynąć przez wody terytorialne Holandii. Podobnie jest z portem w Elblągu. Żeby dopłynąć do portu w Elblągu, trzeba przepłynąć przez wody terytorialne innego kraju, konkretnie Federacji Rosyjskiej.
Kilka lat temu głośny był spór między Holandią a Belgią o rozliczanie opłat za pilotaż prowadzony w ujściu Skaldy, jednak w czasie tego sporu Holendrom nawet przez myśl nie przeszło, żeby utrudniać komukolwiek żeglugę do Antwerpii.
Inaczej jest na Zalewie Wiślanym. Federacja Rosyjska tę żeglugę utrudnia, a wcześniej przez wiele lat Związek Sowiecki uniemożliwiał ją całkowicie. W efekcie port w Elblągu po II wojnie światowej praktycznie zamarł i pozostawał niewykorzystany przez ostatnie kilkadziesiąt lat.
Przekopanie Mierzei Wiślanej uniezależni port w Elblągu od decyzji Rosji i zapewni swobodny dostęp do niego statkom wszystkich bander. Odblokuje to też potencjał, jaki posiada port w Elblągu. Przed II wojną światową zaplecze lądowe (tzw. Hinterland) Elbląga stanowiły Prusy Wschodnie, a właściwie ich część, czyli dzisiejsze Olsztyńskie, bo drugim portem Prus Wschodnich był Królewiec. Mając jednak wówczas tak niewielki „Hinterland”, port w Elblągu istniał i całkiem sprawnie funkcjonował.
Dzisiaj, gdy Elbląg znajduje się w granicach Polski, obszar, który może zapewniać towary do transportu morskiego, jest wielokrotnie większy niż wtedy, gdy Elbląg należał do Prus Wschodnich. I stanowi go nie tylko Olsztyńskie, ale cała północno-wschodnia część Polski (a potencjalnie również znajdująca się w pobliżu Białoruś).
Rachunek jest oczywisty
Przeciwnicy przekopania Mierzei Wiślanej z uporem podają w wątpliwość sens ekonomiczny rewitalizacji portu w Elblągu. Ich postawa przeczy jednak faktom, bo opłacalność portu w Elblągu i jego sens ekonomiczny zostały już pozytywnie zweryfikowane. Przecież w Elblągu nie trzeba budować portu od nowa, on tam jest od setek lat i powstał w sposób naturalny, przynosząc zyski kolejnym pokoleniom.
Innym argumentem podnoszonym przez przeciwników przekopania mierzei jest rzekome zagrożenie, że port w Elblągu będzie konkurencją dla portów w Gdańsku i Gdyni i przez to ujemnie wpłynie na ich dalszy rozwój. Dla porównania odwołam się do innego kraju, którego gospodarka morska jest prężna. Otóż w Wielkiej Brytanii są dziesiątki małych portów, które dobrze prosperują mimo bliskiego sąsiedztwa portów dużych. Przytoczę przykład Liverpoolu i Manchesteru. Te dwa miasta dzieli prawie taka sama odległość, jaka dzieli Gdańsk i Elbląg (50 km w linii prostej pomiędzy Liverpoolem a Manchesterem i 54 km pomiędzy Gdańskiem a Elblągiem)
Port w Liverpoolu leży u ujścia rzeki Mersey, praktycznie nad samym morzem (podobnie jak to jest w wypadku Gdańska). Do portu w Manchesterze natomiast prowadzi sztucznie zbudowany kanał (Manchester Ship Canal). I nie jest to kanał o długości 1 km, czyli taki, jaki trzeba zbudować, aby zapewnić dostęp do morza portowi w Elblągu. Kanał ten ma długość 57 km. Po drodze są cztery śluzy, Latchford, Irlam, Barton i ostatnia przed samym portem w Manchesterze Mode Wheel. Każda z nich podnosi płynące do Manchesteru statki średnio na wysokość ponad 4 m. W sumie statek cumujący w Salford Docks (port w Manchesterze) znajduje się 17 m nad poziomem morza.
Gdy ponad 120 lat temu budowano Manchester Ship Canal (budowę rozpoczęto w 1887 r., a skończono w 1893 r.), port w Liverpoolu funkcjonował bez zakłóceń i był w stanie obsłużyć każdą ilość ładunków. Mimo wszystko postawiono na rozwój i podjęto skomplikowaną i kosztowną (0,5 mln funtów) inwestycję zbudowania Manchester Ship Canal. Anglicy, myśląc racjonalnie, zbudowali go po to, by uniezależnić się od pływów na rzekach Mersey i Irwell, a tym samym zapewnić miastu Manchester nieskrępowany dostęp do morza. Kanał ten funkcjonuje do dziś, umożliwiając portowi w Manchesterze obsługę statków morskich i nie wadząc w interesach portowi w Liverpoolu.
Korzyści jest wiele
Wykonanie przekopu na mierzei (oprócz swobodnego dostępu) niesie ze sobą także inne korzyści. Dotyczą one kosztów utrzymania samego toru wodnego. Stary tor wodny, który prowadzi do Elbląga przez Cieśninę Pilawską, jest długi (wynosi ok. 25 mil morskich, czyli blisko 50 km) i płytki, toteż jego utrzymanie w stanie zdatnym do żeglugi jest kosztowne. Ponadto w połowie długości przebiega przez wody terytorialne Rosji, co z kolei rodzi problemy w związku z uzależnianiem funkcjonalności kanału od dobrej lub złej woli naszego sąsiada. Nowo zbudowany tor wodny o długości 1 km zastąpiłby owe 50 km kanału obecnie istniejącego, znaczące obniżenie kosztów utrzymania toru jest w tej sytuacji bezsporne.
Jest jeszcze jedna sprawa, którą należy wyjaśnić. Chodzi o obawy mieszkańców Krynicy Morskiej i turystów, że w efekcie przekopu zostaną odcięci od świata. Otóż dla uspokojenia tych obaw warto wiedzieć, że projekt nieżyjącego już dziś profesora T. Jednorała przewiduje zbudowanie śluzy na przekopie mierzei.
W Holandii są setki śluz o podobnych wymiarach jak ta, która ma być zbudowana. I standardowym wyposażeniem śluz holenderskich jest mały most zwodzony nad zewnętrzną i wewnętrzną bramą śluzy. To powoduje, że ciągłość ruchu zostaje utrzymana – zarówno przy wchodzeniu, jak i wychodzeniu statku ze śluzy tylko jedna z bram jest otwarta, podczas gdy druga jest zamknięta. I jeden z mostów (ten nad zamkniętą bramą) jest zawsze przejezdny. Takie rozwiązanie nie tylko nie utrudni ruchu samochodowego do Krynicy Morskiej, ale wręcz odwrotnie. Widok statku wpływającego do śluzy będzie turystyczną atrakcją.
Zbudowanie śluzy zapewnia jeszcze jedną korzyść. Otóż powoduje, że argumenty ekologów o naruszeniu ekosystemu Zalewu Wiślanego przez przekop mierzei stają się bezzasadne. Śluza na przekopie zapewni oddzielenie wód zalewu od wód pełnego morza, czyli nadal ekosystemy tych dwóch środowisk wodnych będą rozdzielone, tak jak jest to obecnie.
Na koniec wrócę jeszcze raz do Holandii, w której kanały żeglugowe istnieją i przynoszą korzyści. Te „straszne” rzeczy, o których mówił cytowany na początku Donald Tusk, zaczęto robić tam już 800 lat temu. I Holendrzy przeżyli. Co więcej, mają się całkiem dobrze.
Tadeusz Hatalski Tekst opublikowany w GPC, 15.12.2015
Jasne, najlepiej zróbmy wszędzie rezerwaty i dorzućmy parę skansenów. Rzeczywiście, w tym kraju, poza dyskutowaniem w kółko, tylko to wychodzi nam najlepiej.
1. tor będzie liczył tylko ponad 20 kilometrów w zależności od przebiegu trasy
2. Nie będzie przebiegał na terenie Rosji .
3. Będzie pod polską jurysdykcją.
4. Nie będzie możliwości oddziaływania politycznego Rosji tak jak to było poprzednio
5.Koszt pogłębiania i nadzoru będzie tańszy niż miało by to przebiegać do Bałtyjska co daje ponad 80 km trasy nie trudno policzyć z czym się to wiąże
6.Wybudowanie kanału umożliwi żeglarzom dotarcie na jeziora mazurskie .
7. Przywrócenie Elbląga znowu do miast morskich co pozwoli na odbudowę i powiększenie portu oraz będzie możliwość odbudowania przemysłu stoczniowego.
8. Podczas cofki śluza posłuży jako wentyl bezpieczeństwa przed powodzią
po otwarciu śluzy nastąpi obniżenie poziomu wody na zalewie.
9.Poprzez śluzę nastąpi wymiana wód co będzie korzystne dla zalewu.
Tylko takie rozwiązania mają racje bytu każdy kto chce postąpić inaczej jest zdrajcą morskiej racji stanu .Przypominam ,że rząd PO sabotował tą inwestycję jednocześnie za podobne pieniądze potrzebne zbudowania kanału zbudował tunel pod martwą Wisłą a nie chciał zbudować kanału do Elbląga .Taka inwestycja jak kanał do Elbląga nie jest niczym szczególnym ,na świecie zbudowano ich dziesiątki o dużo większej skali i kosztach rząd kilkuset milionów to nie jest jakaś gigantyczna suma ,na pewno warto to zrobić .
Czy jest coś racjonalnego w powtarzaniu nieprawdy o statkach morskich na torze żeglugowym o głębokości 4m (a nawet "w drugim etapie" 5m)? Statek w ruchu musi mieć spory zapas wody pod stępką - czyli maksymalne zanurzeni statków, które będą mogły dotrzeć do Elbląga będzie wynosić... ca 3.4 metra... To dobre dla barek śródlądowych a nie dla współczesnych statków morskich - i to nawet dla tych na prawdę bardzo niewielkich...
A może "racjonalne": jest stałe pomijanie kosztów poszerzenia i pogłębienia kilkunastu kilometrów rzeki Elbląg - i to w terenie żuławskich depresji? JHassne, to w końcu zaledwie kolejne 200 milionów (planowanych, rzeczywistych wyjdzie jak zwykle o 70% więcej)...
A jak "racjonalne" jest pomijanie we wszelkich symulacjach opłacalności "przekopu" nieustannych kosztów utrzymywania głębokości na minimum 10 km pogłębionego toru żeglugowego przez Zalew i na kilkunastu kilometrach na rzece Elbląg?
A co z kosztami oznakowania nawigacyjnego, obsługi centrum ruchu statków, co z kosztami wielogodzinnego pilotażu, co z kosztami lodołamaczy na torach wodnych?
Przecież każda osoba, która ma choćby blade pojecie o współczesnej żegludze musi przyznać, że z opłat tonażowych od tych kilkunastu czy kilkudziesięciu mikro-stateczków, które być może co rok do Elbląga przypłyną nie da się utrzymać całej niezbędnej do ich obsługi infrastruktury i opłacić dziesiątków nowych, biurokratycznych "etatów", jakie cały ten przekopowy humbug wytworzy!
Prawdę natomiast piszesz, twierdząc, że "trudno polemizować".
Bo jak polemizować z kompletnymi bzdurami, jakie politycy i żadni nadzoru nad wydawaniem publicznej kasy biurokraci uparcie wciskają ciemnemu ludowi - plotąc banialuki o przewożeniu milionów ton współczesnymi statkami morskimi - przez "przekop", tor żeglugowy i rzekę - o projektowanej głębokości.... 4-5m.
Obiektywność członka Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie jest co najmniej wątpliwa. Moim zdaniem jest to naciągana próba uzasadnianie spełnienia politycznej obietnicy sprzed lat
Rozumując w ten sposób to takie kraje jak przykładowo Francja lub Hiszpania powinny już dawno popaść w ruinę bo tam'' co jedną milę jest port"Nie słychać jakoś narzekania ze strony obwateli owych krajów na nadmiar portów i nikt nie wywodzi klopotów gospodarczych z ich nadmiaru.
Po kłopocie i po paru miliardach złotych - z moich i Twoich, Drogi "olo" podatków. Tylko z naszych podatków - bo nawet dająca kasę na różne nieopłacalne bzdury "Unia" stwierdziła, że grosza na "przekop" nie da.
Jest zatem prawdą, że w latach 30-tych i w pierwszej połowie lat 40-tych ub. w. port elbląski, obsługujący wzmagający się wysiłek wojenny III Rzeszy funkcjonował (można dyskutować nad "całkiem sprawnie"... bo zdarzało mu się np. zamarzać na kilka miesięcy). Ale trzeba mieć świadomość, że elbląski port w tamtym okresie funkcjonował w ekonomicznych realiach gospodarki wojennej. I trzeba pamiętać, że nawet wtedy obsługiwał jedynie niewielkie jednostki morskie, charakteryzujące się zanurzeniem do 3-4m.
Dziś, o siedemdziesiąt lat później, morskie statki handlowe o tak niewielkim zanurzeniu stanowią tylko mało znaczący margines żeglugi handlowej. Dziś najmniejsze statki handlowe, takie o zanurzeniu do ca 4m, należą do najmniej opłacalnego sektora tej żeglugi. I z tego głównie powodu współczesne "mini - coastery" są najczęściej bardzo zaawansowane wiekowo, zaś na budowę nowych statków tego rodzaju armatorzy decydują się niezwykle rzadko.
Kto nie wierzy, niech sprawdzi listę jednostek okrętów wyprodukowanych w stoczni w Elblągu i spróbuje znaleźć na niej jednostki o zanurzeniu większym niż 3.8 m (należy przy tym pamiętać, ze nowe jednostki opuszczają stocznię w stanach balastowych, czyli zanurzone zdecydowanie mniej, niż podczas służby, np. w siłach zbrojnych).
Historia elbląskiej stoczni w pigułce tu:
[link usunięty]
a lista jednostek tu:
[link usunięty]
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.