Wiosną ubiegłego roku Dydynowie, rolnicy, kupili elewatory. Dzisiaj rozładowują statki i chcą kupować zboża. Leszek Dydyna z Darłowa razem z dwoma synami - Arturem i Piotrem prowadzą gospodarstwo rodzinne. Mają wspólnie około 900 ha ziemi. A teraz budują port i zajmują się przeładunkami.
Zaczęło się od tego, że Dydydowie, jako firma Lechpol wygrali przetarg na rozbiórkę zrujnowanych elewatorów. - Szkoda ich było, więc postanowiliśmy je kupić, ale tylko razem z gruntem - mówi Leszek Dydyna. - Rozmowy trwały długo. Umowę przedwstępną podpisaliśmy w 2013 roku, a po roku, wiosną ubiegłego roku umowę kupna. Uzgodnienia, uzyskanie zgody poszczególnych ministerstw trwało długo, bo biurokracja jest niesamowita, Niektóre przepisy obowiązują jeszcze z lat 60-tych, a zgodnie z nimi porty stanowią obiekty strategiczne.
Przeszkody udało się pokonać, a Dydynowie cały czas inwestują. Są w stanie załadować 180 ton zbóż na godzinę. Ich dotychczasowy rekord to 5 tys. ton rozładunku na dobę. Rozładowywali wtedy tłuczeń, kamienie i wapno rolnicze. - W miejscu, które miało zostać zrównane z ziemią budujemy port. Dążymy do stabilizacji. Chcemy rozładowywać 150-200 tys. ton towarów rocznie. Ja się uczę o statkach, morzu itd - przyznaje Dydyna. Kiedyś moc przeładynkowa wynosiła do 30 ton na dobę. Jednak obecnie statek, który ma 1000 ton ładowności nie będzie stać w porcie trzy dni, czekając na rozładunek, bo to zbyt dużo kosztuje - tłumaczy.
Port i skup zbóż to będzie interes rodzinny. Leszek Dydyna skończył technikum rolnicze w 1973 roku. Rodzice rolnicy pomogli mu kupić na przedmieściach Darłowa 9,3 ha ziemi. W ciągu pięciu lat dokupił do ponad 90 hektarów. Kiedy zmienił się ustrój i zaczęto likwidować pegeery, stawał do przetargów. Udało mu się kupić ziemię bez budynków z Kombinatu Pieńkowo położoną w Bylicy - Wszędzinie. Potem podjął z synami decyzję, że oni też będą mieć własne gospodarstwa. Teraz Artur ma swoich 170 ha w gminie Darłowo, Piotr - 329 ha w Rzepkowie z gminie Sianów, a ich ojciec ponad 400 ha w gminie Postomino. Wielkie gospodarstwo trzeba było wyposażyć. Kupili sporo sprzętu: trzy kombajny zbożowe John Deer i z tej samej firmy dwa ciągniki, sprzęt uprawowy, agregaty, opryskiwacze, a także sprzęt do melioracji. Uprawiali ziemię i hodowali trzodę chlewną, ale w lipcu ubiegłego roku definitywnie z niej zrezygnowali, bo nie jest opłacalna. Żeby ziarno można było trzymać w domu w gospodarstwie i poczekać na lepsze ceny w 1995 roku Dydynowie kupili w Kowalewicach suszarnię, a potem właśnie elewatory, w porcie w Darłowie i założyli firmę Agroport. Najpierw wyremontowali suszarnię. Chcieli utworzyć centrum rolnicze, prowadzić skup zbóż, a także zaopatrzenie rolników. Zamierzali też zająć się przeładunkiem zbóż dla firm. I plany te konsekwentnie realizują.
- Nadal prowadzimy gospodarstwo, uprawiamy ziemię, zajmujemy się rolnictwem - mówi Leszek Dydyna. Pomaga synom tyle ile może, ale za pięć lat chce przejść na emeryturę. - Myślę, że moje wnuki, a mam pięciu wnuków i jedną wnuczkę, nie będą musiały szukać pracy po Polsce ani za granicą, będą ją mieć w Darłowie.