Po trwającej rok przerwie wznowiono w piątek prace przy budowie gazociągu Nord Stream 2 z Rosji po dnie Bałtyku do Niemiec - poinformował w Sassnitz na wyspie Rugia rzecznik realizującej tę inwestycję spółki Nord Stream 2 AG.
Według niego, rosyjska barka Fortuna [przez liczne agencje prasowe i media niewłaściwie nazywana statkiem - red.] rozpoczęła układanie rur na mającym 2,6 km długości odcinku w odległości około 70 km na północny wschód od wejścia gazociągu na ląd w Lubminie w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. Odcinek ten znajduje się w morskiej wyłącznej strefie ekonomicznej Niemiec, a prawne pozwolenie na prowadzenie na nim prac wygasa z końcem bieżącego roku.
Spółka Nord Stream 2 AG wystąpiła też o nowe pozwolenie na kontynuowanie budowy w 2021 roku.
1200-kilometrowy gazociąg, którego koszty mają wynieść około 9,5 mld euro, jest już gotowy w 94 procentach. Jego dwie nitki trzeba jeszcze ułożyć na dystansie około 75 kilometrów, z czego 60 kilometrów przypada na rejon na południe od Bornholmu w morskiej wyłącznej strefie ekonomicznej Danii, skąd pod koniec 2019 roku wobec groźby sankcji ze strony USA holendersko-szwajcarska firma Allseas wycofała oba swe układające rurociąg statki. W przeciwieństwie do analogicznych statków rosyjskich nie potrzebowały one kotwic dla utrzymania stałej pozycji na morzu.
Stany Zjednoczone zapowiadały także objęcie sankcjami portu Sasnitz, gdzie składowane są rury gazociągu. Waszyngton uważa Nord Stream 2 za zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa narodowego oraz dla bezpieczeństwa energetycznego Europy. Natomiast zdaniem Rosji, kryje się za tym w rzeczywistości chęć wyeliminowania konkurencji dla własnego gazu skroplonego.
Poza rosyjskim Gazpromem w finasowaniu budowy Nord Stream 2 uczestniczy pięć zachodnich spółek energetycznych - niemieckie Uniper i Wintershall DEA, austriacka OMV, francuska Engie i Royal Dutch Shell.