Sędzia Federalny oddalił w poniedziałek pozew plemion indiańskich domagających się wstrzymania budowy rurociągu Dakota Access Pipeline wznowionej na podstawie dekretu prezydenta Trumpa ze stycznia. Do uruchomienia rurociągu brakuje odcinka o długości 335 m.
Sędzia Federalnego Sądu Okręgowego w Waszyngtonie, James Boasberg nie przyjął argumentów dwóch plemion Siuksów (Standing Rock Sioux oraz Cheyenne River Sioux), których przedstawiciele wskazywali, iż dokończenie kontrowersyjnej budowy uniemożliwi sprawowanie tradycyjnych rytuałów na "świętej ziemi" w dorzeczu Missouri, w związku z poprowadzeniem ropociągu pod dnem jeziora Oahe.
Tym samym nadzieje Indian i organizacji ekologicznych, że sędzia czasowo zawiesi moc prawną dwóch dekretów podpisanych przez Donalda Trumpa 24 stycznia ws. wznowienia budowy dwóch kontrowersyjnych ropociągów: Keystone XL łączącego Kanadę z USA oraz Dakota Access Pipeline, którym ma płynąć ropa z Dakoty Północnej do Illinois, spełzły na niczym.
Agencja federalna USACE (Korpus Inżynieryjny Armii USA) zapowiedziała w ubiegłym tygodniu, że wyda zgodę na przyspieszenie budowy ostatniego odcinka kontrowersyjnego rurociągu Dakota Access Pipeline. Jednocześnie Korpus Inżynieryjny Armii USA poinformował, że zgodzi się na poprowadzenie ropociągu uproszczoną trasą wiodącą pod jeziorem Oahe, zbiornikiem utworzonym na rzece Missouri. Leży on w odległości ok. 1,5 km na północ od rezerwatu Indian z plemienia Standing Rock Sioux.
Budowany kosztem 3,8 mld dolarów rurociąg o długości ponad 1885 km prowadzi z pól naftowych Dakoty Północnej poprzez stany Dakota Południowa i Iowa do portu naftowego w okolicach miejscowości Patoka w stanie Illinois. Ropa z łupków będzie następnie transportowana do rafinerii nad Zatoką Meksykańską.
Zdaniem projektantów rurociągu pozwoli on na transport 470 tys. baryłek ropy naftowej dziennie i przyczyni się do stworzenia 8-12 tys. tymczasowych miejsc pracy oraz zaledwie 40 stałych miejsc pracy przy nadzorze i konserwacji funkcjonującego ropociągu.
Realizacja projektu została zablokowana za prezydentury Baracka Obamy m.in. z powodów środowiskowych. Donald Trump obiecywał szybkie zakończenie budowy rurociągów jeszcze w trakcie kampanii prezydenckiej. Wyrażał przy tym pogląd, że odstąpienie od budowy jest sprzeczne z interesem gospodarczym Stanów Zjednoczonych.
Tuż przed inauguracją Trumpa agencja USACE, która jest odpowiedzialna za wydanie zezwoleń potrzebnych do wykonania projektu, podjęła kroki, by rozpocząć pełną analizę wpływu rurociągu na środowisko naturalne.
Budowa ropociągu w pobliżu terenów plemiennych od początku wzbudzała gwałtowne protesty rodowitych mieszkańców tych terenów. W protestach Indian z kilku amerykańskich plemion i przedstawicieli organizacji ekologicznych we wrześniu 2016 roku wzięło udział kilka tysięcy osób. Od początku protestów zatrzymano ok. 700 osób.
Indianie argumentowali również, że ewentualny wyciek ropy naftowej groziłby prawie natychmiastowym zatruciem rzeki Missouri i okolicznych zbiorników wody pitnej.
Wódz plemienia Standing Rock Sioux Dave Archambault II po wyrażeniu przez USACE zgody na przyspieszenie prac budowlanych zapowiedział zwrócenie się do sądu z pozwem o wstrzymanie dalszej prac.
Organizacje ekologiczne, m.in. Greenpeace czy Sierra Club, skrytykowały wtorkową zapowiedź USACE. Oskarżyły Trumpa o przedkładanie interesów korporacji ponad troskę o Indian i środowisko.
mars/
arch.