Do 2020 roku na polskiej części Bałtyku mogą powstać farmy wiatrowe o mocy ok. 500 MW. Żeby to było możliwe, konieczne będzie przede wszystkim uporządkowanie polskiego prawa, m.in. przepisów morskich oraz środowiskowych - oceniają przedstawiciele sektora energetyki wiatrowej.
Jak wskazują, pierwszy krok w kierunku uporządkowania polskiego prawa został już poczyniony - w 2011 r. roku weszła w życie znowelizowana ustawa o obszarach morskich, która ułatwia inwestowanie w budowę farm wiatrowych na morzu.
- Morska energetyka wiatrowa na Bałtyku ma bardzo duży potencjał wzrostu. Jesteśmy w przełomowym momencie rozwoju tego sektora w Polsce - mówi Krzysztof Prasałek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW). - Europejskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej szacuje, że całkowita moc energetyki wiatrowej w Europie w 2020 roku osiągnie 230 GW, z czego 40 GW będzie udziałem farm wiatrowych na morzu. To ogromna szansa dla Polski, która w ciągu kilku lat może stać się potentatem w produkcji morskiej energii wiatrowej.
Zdaniem PSEW morska energetyka wiatrowa to nie tylko korzyść z produkowanej energii elektrycznej, ale również szansa na ożywienie przemysłu oraz tysiące nowych miejsc pracy. Na rozwoju tego sektora mogą zarobić liczni polscy podwykonawcy. Oznacza to nowe zlecenia dla polskich stoczni, zamówienia w branży hutniczej oraz powstanie nowych zakładów przemysłowych.
- Na inwestycyjnym boomie w sektorze offshore skorzystają na pewno polskie stocznie. Już teraz Stocznia Gdańska zajmuje się produkcją platform potrzebnych do instalowania turbin wiatrowych na morzu - dodaje Krzysztof Prasałek.
Jak wskazuje, zainteresowanie inwestorów morską energetyką wiatrową jest bardzo duże, o czym świadczy rosnąca liczba wniosków o pozwolenia na lokalizację turbin na morzu.