W środę niemiecki tabloid "Bild" w swoim serwisie internetowym zamieścił alarmistyczny tekst pod wymowynym i dosadnym tytułem "Blamage für unsere Marine im Roten Meer" ("Blamaż" albo "Wstyd dla naszej marynarki na Morzu Czerwonym"). Przedstawił w nim sytuację, w której niemiecki okręt FGS Hessen celował w amerykańskiego drona i próbował go zestrzelić. Jednak dwie rakiety zawiodły i… wpadły do morza.
"Bild" alarmuje: "Niewiarygodna podwójna wpadka niemieckiej marynarki wojennej u wybrzeży Jemenu!" i dalej:
"Według poufnych oświadczeń i informacji Bundeswehry, w poniedziałek wieczorem doszło do dramatu z udziałem fregaty Hessen, która obecnie wykonuje niebezpieczną misję na Morzu Czerwonym: incydent ten jest symbolem częściowo zubożonego stanu niemieckiej armii pod rządami ministra obrony Borisa Pistoriusa (63, SPD)."
Według "Bilda" systemy radarowe niemieckiego okrętu wojennego błędnie uznały krążącego nad fregatą Hessen amerykańskiego drona za wrogiego. Następnie fregata Hessen wystrzeliła w jego kierunku dwa pociski. W rzeczywistości bezzałogowy statek powietrzny był amerykańskim dronem MQ-9 Reaper (rozpiętość skrzydeł 20 metrów, koszt 30 milionów euro).
Jak twierdzi "Bild" - "na szczęście dla Amerykanów, oba niemieckie pociski przechwytujące SM2 nie dotarły do celu z przyczyn technicznych i wylądowały w morzu, nie osiągając celu".
Dron Reaper lata na wysokości do 12 000 metrów. Maksymalna wysokość operacyjna niemieckiego pocisku przeciwlotniczego SM-2 wynosi ponad 20 000 metrów - wyjaśnia "Bild".
Już po incydencie z dronem w poniedziałek, fregata Hessen, biorąca udział w misji wojskowej UE pk. "Aspides", z powodzeniem zestrzeliła dwa drony rebeliantów Huthi nad Morzem Czerwonym we wtorek. Jednak poniedziałkowa wpadka wyszła na jaw dopiero w środę.
Czytaj także:
Niemiecka fregata w drodze na Morze Czerwone w ramach oczekiwanej misji UE
Duńska fregata ze 175 marynarzami w drodze na Morze Czerwone
Dziennik "Bild" jest najlepiej sprzedającą się gazetą w Europie i ponoć 16. na świecie pod względem nakładu. Jest jednak tabloidem, a ten rodzaj gazet czasami kojarzy się z pogonią za sensacją i rozpowszechnianiem nie zawsze dobrze sprawdzonych informacji. W tym przypadku clou sprawy zostało jednak potwiedzone przez inne media i czynniki oficjalne.
Jeszcze w środę serwis internetowy czasopisma "Spiegel" opublikowała materiał zatytułowany "Fregata Hessen omyłkowo strzela do amerykańskiego drona Reaper" rozpoczynając go w ten sposób: "Na Morzu Czerwonym doszło do 'wybuchowego' incydentu związanego z bezpieczeństwem. Według informacji Spiegla, załoga niemieckiego okrętu wojennego omal nie zestrzeliłaby amerykańskiego drona, gdyby nie zawiodła technika".
"Der Spiegel" jest tygodnikiem wydawanym w Hamburgu, według nakładu - jedną z największych tego rodzaju publikacji w Europie. Czasopismo znane jest głównie z dziennikarstwa śledczego.
"Bild" podał, że rzecznik Ministerstwa Obrony Michael Stempfle potwierdził w środę, że namierzony i ostrzelany dron nie mógł być początkowo przypisany do żadnego z państw sojuszniczych. Następnie Hessen próbował zestrzelić drona, ale bezskutecznie.
Rzecznik miał wyraźnie podkreślić w środę, że przed ostrzałem przeprowadzono z Hessen rozpytanie wszystkich krajów sojuszniczych i żaden z nich nie zgłosił obecności własnego drona w obszarze operacji. Dopiero później okazało się, że był to "niezgłoszony dron". Wiadomo, że w regionie operują amerykańskie drony bojowe, które nie mają nic wspólnego z sojuszniczą operacją na Morzu Czerwonym mającą chronić żeglugę handlową przed atakami rebeliantów Huti.
Niektórzy obserwatorzy spraw militarnych spekulują, że trafienie wycelowanych w amerykańskiego drona rakiet z niemieckiego okrętu nie było wynikiem defektu technicznego czy błędu ludzkiego. Sugerują, że rakiety mogły mieć, "zaszytą" w oprogramowaniu informację o niemożliwości atakowania "swoich" (sojuszniczych), np. amerykańskich, celów.
W czwartek rano w serwisie internetowym Spiegel'a ukazał się tekst zawierający obronę załogi fregaty Hessen.
"Przez pomyłkę fregata Hessen omal nie zestrzeliła amerykańskiego drona na Morzu Czerwonym. Według inspektora niemieckiej marynarki wojennej załoga postępowała jednak "jak w podręczniku" - twierdzi Spiegel i dodaje: "Inspektor niemieckiej marynarki wojennej Jan Christian Kaack podziękował załodze fregaty Hessen za służbę na Morzu Czerwonym. Jednocześnie wiceadmirał bronił żołnierzy przed krytyką po tym, jak ostrzelali początkowo niezidentyfikowanego amerykańskiego drona."
"To było zrobione jak w podręczniku. Dron został jednoznacznie sklasyfikowany jako wrogi. Zachowałbym się dokładnie tak samo, jak dowódca (fregaty Hessen - red.)" - powiedział Kaack agencji prasowej dpa w wypowiedzi przytaczanej przez Spiegel.
Incydent na Morzu Czerwonym nie jest jedynym problemem, na który zwaraca uwagę "Bild". Według niemieckiego tabloidu ekspert ds. obrony, Florian Hahn (CSU), rzecznik ds. polityki obronnej grupy parlamentarnej CDU/CSU w Bundestagu, ostrzega przed możliwym problemem z amunicją: "Dopiero co dowiedzieliśmy się na żądanie, że część amunicji z fregaty Hessen najwyraźniej nie może być już uzupełniana, ponieważ odpowiednie zdolności przemysłowe już nie istnieją" - powiedział polityk gazecie "Welt". "Więc jeśli zapasy są puste, marynarka wojenna nie może ich już uzupełnić i musi wycofać fregatę" - dodał Hahn. Ekspert ds. obrony oskarżył rządzącą koalicję o ukrywanie tego faktu przed opozycją przez wiele miesięcy. "Parlament podjął zatem decyzję o rozmieszczeniu okrętów, nie zdając sobie sprawy, że fregata klasy 124 ma problem z amunicją", powiedział Hahn.
PBS, z mediów