Marynarka Wojenna od września korzysta tylko z jednego punktu stacjonowania dla śmigłowców ratujących życie. W dwóch pozostałych bazach nie ma dyżurów alarmowych ze względu na konieczność przeglądu technicznego i remontu dwóch ciężkich śmigłowców. Dlatego możliwości służb ratowniczych są bardzo ograniczone.
Zapewnienie bezpieczeństwa żeglarzom, rybakom i turystom wypoczywającym nad Bałtykiem wymaga zakupu nowych śmigłowców, dostosowanych do ratowania życia i prowadzenia akcji w trudnych warunkach meteorologicznych.
- Aby zwiększyć możliwości ratownicze i zapewnić bezpieczeństwo na naszych wodach terytorialnych, trzeba wyposażyć naszą armię w śmigłowce, które będą technicznie dostosowane do wykonywania zadań ratowniczych - podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek ze Szkoły Morskiej w Gdyni.
Problem bezpieczeństwa na Bałtyku od lat pozostaje nierozwiązany. Od września Marynarka Wojenna korzysta tylko z jednego punktu stacjonowania dla śmigłowców ratujących życie. Dwie maszyny (Mi-14PŁ/R), które patrolowały dotąd wybrzeże Bałtyku, przechodzą testy techniczne i prace konserwacyjne. Do eksploatacji wrócą dopiero w przyszłym roku. Oznacza to, że Marynarka nie jest w stanie utrzymać dyżurów alarmowych w bazach w Darłowie i Gdyni Babich-Dołach. Skutkiem wycofania dwóch śmigłowców jest też wydłużony czas dotarcia do żeglarzy czy rybaków, którzy potrzebują pomocy na morzu oraz ograniczona liczba rozbitków, których można zabrać na pokład podczas akcji ratowniczej.
- W mojej ocenie na Wybrzeżu, na naszych 32 tys. mkw. wód terytorialnych, powinniśmy mieć trzy punkty ratownicze: Górki Zachodnie, Darłowo i Dziwnów. To najbardziej optymalna strefa dla zapewnienia bezpieczeństwa na całym obszarze naszych wód terytorialnych, bezpieczeństwa ludzi żeglujących zawodowo oraz sportowo i turystycznie. Może się wydawać, że te 32 tys. mkw. to niewiele i nie potrzeba tak dużych śmigłowców. Jednak ratownictwo morskie, prowadzone z pokładu śmigłowca, to nie tylko nasze wody terytorialne. Z odpowiednim sprzętem moglibyśmy udzielać pomocy w ramach współpracy międzynarodowej innym krajom przynależącym - mówi kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek.
Ograniczone możliwości służb ratowniczych oznaczają, że Polska może nie być w stanie wypełnić swoich zobowiązań, które wynikają z Międzynarodowej Konwencji o poszukiwaniu i ratownictwie morskim. Porozumienie nakłada na Polskę obowiązek utrzymywania sił lotniczych gotowych do ratowania zdrowia i życia w wyznaczonej strefie odpowiedzialności na Bałtyku (tzw. SAR, Search and Rescue).
- Sytuacja, która miała miejsce stosunkowo niedawno, czyli katastrofa Jana Heweliusza, pokazała sprawne działanie służb niemieckich. Natomiast nasze lotnictwo nie wzięło udziału w akcji ratowniczej ze względu na warunki hydrometeorologiczne. Gdybyśmy dysponowali wtedy śmigłowcami we wspomnianym rejonie, na pewno szybko zostałaby przeprowadzona akcja ratunkowa - uważa kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek.
Marynarka Wojenna dysponuje obecnie śmigłowcami średniego zasięgu W3RM. Są to maszyny po modernizacji, których stan techniczny pozwala zapewniać podstawowe bezpieczeństwo na Bałtyku. Jednak zasięg i ładowność, czyli liczba osób, które maszyny są w stanie jednorazowo zabrać na pokład w trakcie akcji ratowniczej, nie są wystarczające i nie spełniają potrzeb służb ratowniczych.
- Na naszych wodach terytorialnych coraz częściej odwiedzanych przez turystów, którzy chętnie przyjeżdżają wypoczywać nad Bałtyk, boimy się przede wszystkim zimna i hipotermii. Bałtyk jest cały rok zimny, więc pomoc musi być natychmiastowa. Na Morzu Bałtyckim są takie miejsca jak platformy wiertnicze, ludzie pracują na morzu, dlatego należy tę pomoc zapewnić w jak najkrótszym czasie - podkreśla kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek.
W końcówce ubiegłego roku Ministerstwo Obrony Narodowej „w ramach pilnej potrzeby operacyjnej” rozpisało przetarg na zakup 16 śmigłowców dla polskiej armii, w tym ośmiu maszyn przeznaczonych do prowadzenia misji ratowniczych na morzu, które mają trafić do Marynarki Wojennej. W postępowaniu, które MON chce zamknąć przed końcem roku, biorą udział Airbus Helicopters (producent Caracali), firma Sikorsky - należąca do amerykańskiego koncernu Lockheed Martin (producent S70i Black Hawk), oraz należące do Leonardo Helicopters polskie zakłady PZL-Świdnik, w których produkowany jest śmigłowiec AW101.
- Z punktu widzenia ratownika uważam, że śmigłowiec ratowniczy powinien być tworzony z myślą o ratownictwie i przeznaczony wyłącznie do misji poszukiwawczo-ratowniczych. To powinna być duża maszyna, dobrze doposażona, pewna i przygotowana do działań morskich w charakterze ratowniczego statku powietrznego - mówi kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek.
W ocenie ratownika z 30-letnim stażem potrzebom służb ratunkowych najlepiej odpowiadają produkowane w Świdniku śmigłowce AW101, ze względu na ich ładowność, dużą liczbę miejsca i możliwość udzielania poszkodowanym pierwszej pomocy przedmedycznej już na pokładzie maszyny.
- Z tyłu jest bardzo dużo miejsca, można prowadzić reanimację i resuscytację za pomocą wszystkich urządzeń dostępnych w medycynie ratunkowej. Maszyny na wyposażeniu polskiej Marynarki Wojennej, które biorą udział w akcjach ratunkowych, to nie są śmigłowce kolumny sanitarnej. Ich głównym zadaniem jest przyjąć sygnał, odnaleźć rozbitka, podjąć rozbitka z wody lub innego terenu trudno dostępnego, jakim jest platforma wiertnicza, statek czy jacht, i podczas transportu do szpitala lub na lotnisko udzielać pomocy przedmedycznej. Duża kabina ładunkowa w tylnej części pozwala na reanimację, dlatego uważam AW101 za jeden z najlepszych śmigłowców - mówi kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek.
Newseria.pl
Łączenie "bieżączki" z katastrofą naszego promu i podawanie nieprawdziwych informacji o przyczynach braku udziału polskich śmigłowców w akcji ratowniczej budzi niesmak i obrzydzenie.
Warto poczytać, jak naprawdę wyglądało "sprawne dziłanie służb niemieckich".
Szkoda, że autor (AL?) bezkrytycznie przekazuje propagandowy bełkot.
Źródło: [link usunięty]
Klasyczny fake-news albo piramidalna, skrajna durnota twórcy tego "newsa".
Szanowni, przecież wypowiedź użytkownika "grom" to ironia, gryząca!
http://www.portalmorski.pl/bezpieczenstwo-granice/37117-mon-wkrotce-wybierze-okrety-podwodne-dla-polskiej-armii
Profesjonalizm pełną gębą!
Droga Pani, polecam lekturę ustawy z dnia 26 stycznia 1984 roku (Prawo prasowe), a zwłaszcza:
art. 12 paragraf 1, punkty 1 i 2.
Rzetelność i zwykły szacunek dla czytelnika nakazuje zachowanie dystansu do źródeł, zwłaszcza, gdy tematyka nie jest bezpośrednio związana z profilem uzyskanego wykształcenia akademickiego. Ja na przykład nie miałbym odwagi zabierać głosu w kwestiach np. metodyki nauczania przedszkolnego. Nie znam się na tym.
Jednakowoż cieszę się, ze zabrała Pani głos w sprawie tych nieszczęsnych newsów. Mam nadzieje, ze przyszłe Pani materiały będziemy mogli czytać z przyjemnością nie zmąconą przykrymi wtrętami, psującymi obraz. Czego i sobie, i Pani serdecznie życzę.
Kończąc, dołączam życzenia miłego wieczoru.
Smiglowce ratownicze nie maja byc ekonomiczne.Maja byc bezpieczne a to zapewniaja min. 3 silniki. Co do wielkosci to chcialbys zeby na karatki przerabiac Dacie Logan kombi czy raczej typu Mercedes Sprinter?
Ale jak widac, u ciebie slowem kluczowym jest Caracal. I wszystko TVN
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.