W najbliższych dniach ma się okazać, czy Stocznia Gdańsk przetrwa. Rozmowy w sprawie jej przyszłości toczą się w Ministerstwie Skarbu Państwa.
Według naszych nieoficjalnych informacji, w tych dniach miało dojść do spotkania przedstawicieli dwóch udziałowców stoczni: Sierhija Taruta, współwłaściciela Gdańsk Shipyard Group, jednego z ukraińskich założycieli Związku Przemysłowego Donbasu, posiadającego 75 procent akcji zakładu, z Mikołajem Budzanowskim, ministrem skarbu państwa. Temat, to najprawdopodobniej dokapitalizowanie stoczni, bez czego nie ma ona szans wyjścia na prostą.
Należąca do Skarbu Państwa Agencja Rozwoju Przemysłu wpompowała w gdański zakład 215 mln zł. Jak podczas obrad Sejmowej Komisji Skarbu mówił Rafał Baniak, wiceminister skarbu, w rezultacie niezrealizowanego planu restrukturyzacji, Komisja Europejska bada, czy była to pomoc udzielona zgodnie z prawem.
- Sytuacja stoczni jest znów tak trudna, że dziś spotkałem się z przedstawicielami ukraińskiego inwestora i rozmawialiśmy o dalszej restrukturyzacji - mówił wiceminister.
- Te miliony od ARP nie są w sumie aż tak poważną sprawą, bo może się okazać, że nie trzeba będzie ich zwracać, w każdym razie decyzja w tej sprawie może zapaść za wiele miesięcy - wyjaśnia znawca branży stoczniowej. - Najgorszy jest brak płynności finansowej stoczni. Bez tego nie przetrwa: nie ma pieniędzy - nie ma produkcji.
O poważnych kłopotach w firmie zaczęło być głośno na początku roku. Pisaliśmy wówczas, iż pracownicy nie otrzymali części wynagrodzenia za styczeń (czytaj: Kiepski początek roku w Stoczni Gdańsk). Niedługo potem przewodniczący rady nadzorczej, Jarosław Łasiński ujawnił portalowi trójmiasto.pl, iż zakład rezygnuje, z powodu nieopłacalności, z produkcji stoczniowej, nastawiając się na konstrukcje stalowe i elementy wież wiatrowych. Poza tym, aby podreperować finanse, wystawiono na sprzedaż jedną ze stoczniowych działek. Zaraz po tym okazało się, iż stocznia zalega wielu instytucjom, w tym Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych, miliony złotych.
- Wyszliśmy z inicjatywą proporcjonalnego podwyższenia kapitału zakładowego lub zawarcia transakcji w grupie kapitałowej, w której znajduje się stocznia - mówił podczas wspomnianego posiedzenia komisji, wiceminister Baniak.
Dokapitalizować zakład może ARP, ale taką samą decyzję, proporcjonalnie do liczby posiadanych akcji, musiałby podjąć także większościowy właściciel. Podobno państwowy udziałowiec bardzo chce pomóc gdańskiemu zakładowi. Teraz piłka jest po stronie ukraińskiej. Prawdopodobnie właśnie tej kwestii dotyczą rozmowy w Warszawie. Jeżeli nic nie przyniosą, zakład może czekać rychły upadek.
Biuro prasowe Ministerstwa Skarbu Państwa nie odpowiedziało na nasze pytanie o spotkania przedstawicieli dwóch udziałowców stoczni.
Jutro w Stoczni Gdańsk, o godz. 14 odbędzie się jedno z ostatnich wodowań, na wodę spłynie kadłub jednostki Bergensfjord, kolejnego promu samochodowo-pasażerskiego mającego zmieścić 1500 osób oraz 600 samochodów osobowych. Statek zamówiła norweska firma Bergen Group Fosen, z którą gdańska stocznia współpracuje od kilku lat. Wcześniej zbudowała dla niej 9 kadłubów. Wejść na wodowanie może każdy - bramą nr 3, na wysokości przystanku SKM Gdańsk Stocznia - na 30 minut przed uroczystością.
Tekst i zdjęcie: Czesław Romanowski
Aktualizacja z godz. 14.30
Odebraliśmy właśnie odpowiedź rzecznika prasowego MPS, Katarzyny Kozłowskiej, potwierdzającą, że do spotkania z panem Serhijem Taruta, współwłaścicielem Przemysłowego Związku Donbas doszło w Ministerstwie Skarbu Państwa 27 lutego. - Właściciel poinformował o planach restrukturyzacyjnych wobec spółki - informuje rzecznik.