Kormoran wzbudza ciekawość i wielkie, przede wszystkim negatywne, emocje. Przekonać się było o tym można podczas wczorajszej konferencji "Kormoran w aspekcie zrównoważonej gospodarki rybackiej", która odbyła się w Morskim Instytucie Rybackim w Gdyni.
Konferencja zorganizowana została przez Północnokaszubską Lokalną Grupę Rybacką oraz Lokalną Grupę Rybacką "Zalew Szczeciński". Jak na wstępie mówił Zbigniew Karnicki z MIR, w latach 50. ubiegłego wieku niezwykłą atrakcją była wizyta na wyspie na jeziorze Mamry, gdzie znajdowała się jedyna wówczas w Polsce kolonia kormoranów. W ciągu następnych lat sytuacja diametralnie się zmieniła.
Motywem do zorganizowania konferencji, jak wyjaśniał Andrzej Szczodry z Lokalnej Grupy Rybackiej Zalewu Szczecińskiego, było zaniepokojenie wzrastającą populacją kormorana w Polsce i jego coraz większym, negatywnym wpływem na środowisko. Na spotkanie przybyli rybacy, wędkarze, przedstawiciele samorządów, ekolodzy, naukowcy, leśnicy.
Według Szymona Bzomy z Grupy Badawczej Ptaków Wodnych KULING, w 2010 roku w Polsce gniazdowało 27 tysięcy par kormoranów. Do Polski ptaki tego gatunku przylatują też z całej Europy. Liczbę kormoranów migrujących przez nasz kraj jesienią ocenia się na 200-300 tysięcy sztuk. Największa zaś ich kolonia w kraju, 12 tysięcy sztuk, znajduje się w Kątach Rybackich.
- Co spowodowało tak szybki przyrost populacji tych ptaków? - pytał Michał Goc z Uniwersytetu Gdańskiego. - Objęcie ich ochroną oraz zaprzestanie stosowania owadobójczego środka DDT, który miał też szkodliwy wpływ na kormoranie jaja.
- Kormorany to nie tylko polski problem - na całym świecie wzrost jego populacji sprawia kłopot - mówił Bzoma. - Wszystkie próby ograniczenia populacji tych ptaków nie dały rezultatu. Olejowanie jaj, dzięki czemu niemające czym oddychać zarodki umierają, czy nawet odstrzał, przynosiły rezultat tylko na krótki czas. Populacja w miarę szybko się odradzała.
Jak tłumaczył prof. Wojciech Radecki z Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk, od 1 października tego roku obowiązuje ustawa pozwalająca na odstrzał tych, pozostających wciąż pod ochroną, ptaków. Można to robić na podstawie specjalnych zezwoleń, w wypadkach wyrządzania przez nie szkód naruszających interes gospodarczy.
Artur Fudryna z Towarzystwa Przyjaciół Rzek Iny i Głowienicy, próbował odpowiedzieć na pytanie, czy wzrost populacji kormoranów to inwazja, czy odpowiedź na zaproszenie.
- Na moich oczach, w latach 80. i 90. ubiegłego wieku zaczęło tych ptaków przybywać - mówił. - I w czasie tych obserwacji okazało się, że to człowiek zaprosił kormorana. Chociażby stosując zapory na rzekach, które w czasie zimy nie zamarzają, dzięki czemu kormorany mają gdzie żerować. Wyrzucając wszelkiego rodzaju ścieki ocieplające wodę i przyczyniające się do jej słabszego zamarzania. Problem z kormoranem spowodowany został naszą nieprzemyślaną ingerencją w środowisko naturalne.
Piotr Traczuk z Instytutu Rybactwa Śródlądowego zajmuje się populacją kormoranów na Mazurach. Według jego obliczeń, w ciągu 200 dni przebywania kolonii kormoranów na Mazurach, jeden ptak zjada 80 kilogramów ryb, para z młodymi - 300 kilo.
- Kormorany żerują na obszarze około 30 kilometrów. Ich główne pożywienie stanowią płoć, okoń, ukleja, leszcz. Naturalnie koliduje to z interesami rybaków i wędkarzy, tym bardziej, że kormorany zjadają bardzo duże ilości ryb młodych, które nie miały szansy się rozmnożyć i zwiększyć populacji - mówił Traczuk.
Populacja kormorana rośnie w Polsce w bardzo szybkim tempie. Dla przykładu, na jeziorze Gaładuś, leżącym na pograniczu polsko-litewskim, w 1992 roku było 146 kormoranów a w 2005 - 548. Obecnie jest ich około 540 sztuk.
- Rybacy są zobligowani do przestrzegania wymiarów ochronnych łowionych ryb, kormorana ten nakaz nie dotyczy, wyjada młode sztuki, które nie mają możliwości przedłużania gatunku - wymieniał naukowiec. - Inne negatywne skutki działalności tego ptaka to chociażby kaleczenie ryb, które w następstwie szybko giną. To także wybieranie ryb na stawach hodowlanych, ryb, które miały być sprzedane i przynieść hodowcom zysk.
Bogdan Wziątek z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego badał z kolei populację kormoranów w regionie wodnym Wisły Środkowej. Według zebranych danych, od kwietnia 2011 do lutego 2012 roku, tamtejsze kormorany zjadły 667 ton ryb. Doszło także do niespotykanej wcześniej sytuacji - jedna z kolonii gnieżdżąca się na Wiśle poniżej Włocławka nie opuściła tego miejsca na zimę. W grudniu 2011 roku zaobserwowano około 500 sztuk tych ptaków polujących właśnie w tym miejscu.
- W 1988 roku stwierdzono na jeziorze pierwszą kolonię kormoranów - mówił Andrzej Abramczyk, szef Gospodarstwa Jeziorowego w Ełku, na jeziorze Selment Wielki. - Obecnie mamy ich tam około 5 tysięcy sztuk. Doszło do zaburzenia ekosystemu. Zanotowaliśmy bardzo znaczny zanik połowów, mimo systematycznych zarybień. Znikły płocie. Wraz ze wzrostem populacji kormoranów dramatycznie spadła też populacja sandacza, a wydajność naszych połowów zmniejszyła się trzykrotnie. Masa ryb złowionych przez kormorany kilkukrotnie przekraczała masę złowioną przez moich ludzi. Wyszło mi, w zależności od rodzaju wyliczeń, że na działalności kormoranów tracę rocznie od 50 do niemal 300 tysięcy złotych.
Tomasz Hermann ze Związku Międzygminnego Zatoki Puckiej, prowadzi akcję zarybiania na zatoce, co, jak sam mówi, nazywane jest przez rybaków "dokarmianiem kormoranów".
- Żeby przeciwdziałać trzebieniu wpuszczanego do wody narybku, straszymy ptaki petardami hukowymi. Kormorany i owszem, odlatują, ale niedługo potem, niektóre nawet po godzinie, wracają - opowiadał. - To bardzo inteligentne ptaki, a ponieważ poza hukiem nie spotyka ich nic nieprzyjemnego, nie czują niebezpieczeństwa i zaczynają się przyzwyczajać.
"Poszkodowany" czuje się Jan Kochanowski, wójt gminy Sztutowo. Opowiadał o rezerwacie kormoranów "Kąty Rybackie", założonym w 2000 roku. Miała to być turystyczna atrakcja, a powstał olbrzymi problem. Położona na początku w środku lasu kolonia tak się rozrosła, w tej chwili liczy prawie 6 tysięcy ptaków, że zaczęła się zbliżać do ludzkich siedzib.
- W 2007 roku nastąpiła eskalacja niezadowolenia, tysiąc osób podpisało protest w tej sprawie, przeprowadzono akcję olejowania jaj kormoranów - mówił wójt Sztutowa. - Gdy pytaliśmy turystów, którzy odwiedzili rezerwat o wrażenia, mówili o traumie.
Albowiem, jak tłumaczy Mariusz Potoczny z Nadleśnictwa Elbląg, z powodu kormoranów wymierają całe połacie lasu. Toksyczne odchody tych ptaków niszczą przede wszystkim drzewa liściaste, w taki sposób, że jakiekolwiek działania na tym terenie po opuszczeniu go przez kormorany można podjąć dopiero po pięciu latach. Osłabione drzewa są poza tym bardzo podatne na choroby i szkodniki. Obliczono, że w 1999 roku z powodu działalności kormoranów Nadleśnictwo Elbląg straciło 1 200 tys. złotych.
- Jestem za tym, żeby chronić przyrodę, ale róbmy to racjonalnie, nie powodując niezadowolenia mieszkańców - mówił wójt Kochanowski. - Nasi mieszkańcy żyją z turystyki i rybołówstwa, a kormorany skutecznie im ten zarobek odbierają.
- Od 35 lat zajmuje się rybaczeniem i ręce mi opadają, kiedy widzę co się dzieje z kormoranami - mówił jeden z uczestniczących w konferencji rybaków. - Nsze apele o ograniczenie populacji nie odnoszą skutku, nic się nie robi!
Tekst i zdjęcia: Czesław Romanowski
Czy tylko siejesz zamęt ? ...............
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.